[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tę ulicę, zwróciła jego uwagę czerwoną zwiewną sukienką. Stała
na chodniku z gościem, którego dredy zebrane w kucyk z tyłu
głowy utkwiły mu w pamięci. Trzymał jej rękę i przyciągnął ją
delikatnie w swoim kierunku, ale ona kręciła głową z uśmiechem,
by w końcu wyswobodzić swoją dłoń. Zanim odwróciła się i
odeszła, przesłała mu pocałunek zdmuchnięty z koniuszków
palców i Luke pamiętał, że pomyślał z pogardą o gościu z dredami.
On nie dałby tak łatwo odejść ładnej dziewczynie. Mijał ją autem,
gdy szła tą ulica, jej falujące włosy opadały na plecy, sukienkę
unosił podmuch wiatru. Spojrzał na nią w lusterku, zobaczył jej
drobną twarz i duże oczy.
Kiedy Raif kazał mu się zatrzymać, Luke zjechał na pobocze
i zaparkował przy chodniku. Myślał, że kretyn będzie rzygał i
uświni mu auto, więc ucieszył się, gdy ten otworzył drzwi i zdążył
wysiąść bez robienia bagna. Pamiętał dokładnie ten moment, gdy
zobaczył ponownie jej drobną sylwetkę wyłaniającą się zza
samochodu stojącego za nimi i cień, który na nią spadł. Siedział z
rękoma zaciśniętymi na kierownicy i zatrzaśniętą boleśnie szczęką.
Słyszał jak walczyła, próbując odeprzeć atak, czuł jej stopy w
panice kopiące tył jego siedzenia. Czuł się nagle wściekły i
bezsilny zarazem. Pamiętał dźwięki, zapachy i uczucie mdłości.
Spojrzał w lusterko dopiero, gdy z nią skończyli. Czerwień jej
zwiewnej letniej sukienki, poszarpanej i zniszczonej, mieszała się
ze strużkami krwi płynącymi z jej ciała, poszarpanego i
zniszczonego jak jej strój.
Popchnęli ją w kąt siedzenia i kazali mu jechać. Luke klął
pod nosem. Zadzwonili do Gera, który dostał ataku wściekłości i
kazał im wybić sobie z głowy, że mogą przywieźć swój burdel i
przechowywać go tam, gdzie on zarabia pieniądze. Raif podał
telefon Luke'owi i wkurwiony głos jego szefa jednoznacznie i
tonem nieznoszącym sprzeciwu kazał mu zająć się tym burdelem,
zanim tych dwóch debili narobi mu jeszcze większych problemów.
Nim dojechali do Rotterdamu, Raif zaczął panikować i powtarzać,
że muszą się jej pozbyć. Gdy zaczęła się budzić, wyjął z kieszeni
kurtki jakieś gówno w strzykawce i wstrzyknął jej, opadła
bezładnie. Zatrzymali się na jednym z ciemnych, opustoszałych
parkingów przy autostradzie. Luke wyjął swoją walizkę z tyłu auta
i opróżnił ją wrzucając wszystko luźno do bagażnika. Rzucił
Raifowi jeden ze swoich podkoszulków i kazał mu zdjąć z
dziewczyny brudną i porwaną sukienkę, którą Raif podpalił
zapalniczką i wrzucił do metalowego kosza na śmieci, skąd
buchnął ogień. Nie chciał jej dotykać. Przyglądał się jej cienkim
nadgarstkom, tak szczupłym, że mógł je oba zamknąć w jednej
dłoni, widział jej małe stopy, z których jedna pozbawiona była
czarnej balerinki, miała dłonie w niemal dziecięcym rozmiarze,
były to jednak kobiece dłonie o smukłych palcach i delikatnym
wnętrzu. Była tak drobna, że zmieściła się do jego walizki.
Raif zdjął z jej stopy balerinkę i wrzucił do płomienia
buchającego z kosza na śmieci. Z tylnego siedzenia auta chwycił
jej torebkę, wyjął jej paszport i telefon, resztę wrzucił do ognia.
Mógł pozwolić im ją zabrać lub pozwolić im się jej pozbyć.
Mógł dyskutować z Gerem i próbować powiedzieć nie.
Ale leżąc w swojej celi na twardym materacu, Luke
[ Pobierz całość w formacie PDF ]