[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jej słowa w końcu go otrzezwiły. Otworzyła drzwi i weszła do
środka. Chwyciła jego buty stojące przy wejściu i wepchnęła mu je do
ręki.
- Idz już.
109
RS
Gorączkowo szukał w myślach sposobu, by uratować swój plan na
wieczór. Jeśli tylko uda mu się ją namówić na seks, będzie w stanie ją do
siebie przekonać. Pociągnął kciukiem po jej nagim ramieniu.
- Idz już - krzyknęła, wyrywając ramię.
No dobrze, może obrał za szybkie tempo. Miał jeszcze sześć tygodni,
by ją przekonać do zmiany zdania. Mógł się zdobyć na trochę więcej
cierpliwości.
- Do zobaczenia rano.
- Nie licz na to - mruknęła i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Andrea unikała Claya przez cały następny dzień. Pod koniec dnia
czuł, jakby nie widział jej już co najmniej tydzień.
Pomimo tęsknoty stwierdził, że niespodziewanie jego tymczasowe
zajęcie przynosi mu wiele satysfakcji.
Zazwyczaj zajmował się opracowaniem projektu statku, który
przyszli właściciele zanosili do dowolnej firmy. Rzadko miał szansę
zobaczyć efekt swojej pracy. W tym tygodniu pracował nad propozycją
oferty dla dwóch klientów. Nie były to jego oryginalne projekty, ale
adaptacje modeli firmy. Gdyby został kilka tygodni, miałby szansę
zobaczyć wykończone jachty i być obecny przy ich przekazaniu.
Skarcił się w myślach za takie pragnienia. Nie miał przecież zamiaru
zostawać tu dłużej. Powinien się skoncentrować tylko na Andrei.
Jej zachowanie poważnie komplikowało jego plany. Nie
przychodziła już do pracy skoro świt, a w ciągu dnia nieustannie otoczona
była współpracownikami.
110
RS
Dzisiaj miał zamiar zakończyć jej uniki. Zapukał do otwartych drzwi
jej biura i konsternacja na jej twarzy przekonała go o słuszności jego
podejrzeń, że gdy tylko dostrzegła go idącego pomostem w stronę biura,
chowała się przed nim między ludzmi. Dzisiaj Clay czekał od samego rana
w siedzibie firmy, więc nie widziała, jak nadchodzi. Tylko dlatego miał
szansę zastać ją samą.
- Zabieram dziś Tima na ryby - oznajmił, opierając się o framugę
drzwi.
- Tim jest przecież w szkole.
- Twoja matka ma go przywiezć zaraz po lekcjach. Andrea spojrzała
na niego zaskoczona.
- Moja matka nie miała obiekcji?
Elaine nie śmiała mu odmówić, z obawy, że Clay może wyjawić jej
sekret.
- Nie. Byłoby nam miło, gdybyś się przyłączyła. Andrea przygryzła
wargę.
- Nie masz dzisiaj żadnych spotkań z klientami. Fran była tak miła i
sprawdziła.
Clay przyjrzał się uważnie jej czarnemu kostiumowi. Jeśli myślała,
że ubierając się jak zakonnica schłodzi jego entuzjazm, to bardzo się
myliła.
- Ewa powiedziała mi, że trzymasz w biurze kostium kąpielowy i
krem z filtrem. Wez je ze sobą.
Andrea zaczęła nerwowo przekładać papiery na biurku.
- Clay, to nie jest dobry pomysł. Może innym razem...
111
RS
- Bądz na przystani o trzeciej albo odpływamy bez ciebie - rzucił na
pożegnanie i odszedł, nie dając jej szansy na ripostę.
Odzyska ją. Porażka nie wchodzi w grę. Liczył na to, że jej
opiekuńcza natura wezmie górę i stawi się na spotkanie ze względu na
młodszego brata.
Zastawił na nią pułapkę.
Andrea westchnęła i wetknęła niesforny kosmyk włosów pod
kapelusz. Jak się dała w to wrobić? Nie chciała, by Tim się przywiązał do
Claya. Gdy Clay wyjedzie, jej malutki braciszek będzie cierpiał. Musiała
być przy ich spotkaniu.
Clay zarzucił kotwicę w małej zatoczce przy wysepce Masonboro.
Wokół nie było żywej duszy. Andrea marzyła o tym, by uciec stąd jak
najdalej. Obecność Claya sprawiała, że nie potrafiła jasno myśleć. Za
każdym razem, gdy przechodził obok niej, odziany jedynie w czerwone
kąpielówki, jej hormony szalały.
Tim natomiast był wniebowzięty. Nie przestawał trajkotać od chwili,
gdy opuścili przystań. Clay, ku zdziwieniu Andrei, z cierpliwością godną
świętego odpowiadał na wszystkie pytania, nawet gdy musiał powtarzać
po raz setny tę samą odpowiedz.
Byłby dobrym ojcem, pomyślała bezwiednie, a w sercu pojawiło się
znajome ukłucie żalu. Kiedyś myślała, że będzie ojcem jej dzieci, ale
bardzo boleśnie się przekonała o swojej pomyłce.
Tim przechylił głowę i śmiał się z czegoś, co powiedział Clay.
Andrea spojrzała na nich uważnie. Niech szlag wezmie Claya i jego
bzdurne oskarżenia. Od czasu tamtej pamiętnej rozmowy wciąż rzucało jej
112
RS
się w oczy podobieństwo między Clayem a jej młodszym bratem. Te same
gesty, ten sam drwiący uśmiech, ten sam zawadiacki błysk w oku. A może
to podobieństwo to wytwór jej wyobrazni? Tim pewnie naśladuje niektóre
gesty Josepha albo małpuje samego Claya, który urósł w jego oczach do
rangi idola.
- Zaraz się spieczesz na amen - powiedział Clay, odsuwając ją z
najbardziej nasłonecznionego miejsca na łodzi.
- Zapomniałam nałożyć krem z filtrem. - Andrea sięgnęła do tory i
wydobyła tubkę z kremem. Clay wyciągnął rękę.
- Sama sobie poradzę - zaprotestowała stanowczo.
- Nie posmarujesz sobie przecież pleców - stwierdził niezrażony i
wyjął jej tubkę z dłoni.
To z pewnością nie był dobry pomysł. W obecności Tima, chcąc
zachować pozory uprzejmości, nie mogła przecież odmówić i Clay
doskonale o tym wiedział. Obróciła się niechętnie. Clay usiadł za nią na
wąskiej ławce. Za chwilę poczuła na ramieniu ciepło jego rozgrzanej
słońcem dłoni.
Rozsmarował krem na jej ramionach i delikatnie zszedł palcami po
linii kręgosłupa. Zadrżała i, przeklinając w duchu reakcję swego ciała na
jego dotyk, skrzyżowała ręce na piersiach, by ukryć twardniejące sutki
rysujące się wyraznie pod kostiumem. Jego dłonie gładziły jej plecy, talię i
kark.
Nie spuszczała wzroku z Tima, starając się nie zapomnieć, dlaczego
się zgodziła popłynąć razem z Clayem, jednak pożądanie sprawiło, że
przymknęła powieki. Po chwili przyłapała się na tym, że opiera się o jego
113
RS
dłonie, więc gwałtownie otworzyła oczy i skoczyła na równe nogi.
Cholera. Gdy chodziło o Claytona Deana, nie miała nawet odrobiny silnej
woli. To niesprawiedliwe, że akurat ten mężczyzna, któremu nie mogła
zaufać, miał na nią taki wpływ. Dlaczego żaden inny nie był w stanie
rozbudzić w niej takiej namiętności?
Jedz ze mną do Miami" - zabrzmiał jej w uszach jego głos.
Na pewno nie mówił poważnie. Gdyby naprawdę chciał, by znowu
byli razem, powiedziałby jej prawdę. Dopóki jej nie znała, nie mogła
pozwolić na to, by przeszłość na nowo ją dopadła. Niejasny powód jego
wyjazdu wciąż stał między nimi, nie pozwalając zapomnieć o czarnej
rozpaczy, w której tylko jakimś cudem udało jej się nie pogrążyć. Gdyby
nie przyjaciółki, praca i mały braciszek, nie wiadomo, dokąd by ją ta
rozpacz doprowadziła.
Wyrwała mu z ręki krem do opalania.
- Dziękuję, z przodu sama dam sobie radę.
Jego niski głos sprawił, że zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco.
- Powiedz mi, jeśli zmienisz zdanie.
- Nie zmienię - warknęła.
- Złapałem rybę - wrzasnął Tim i Clay natychmiast się odwrócił, by
mu pomóc wciągnąć ją na pokład.
Andrea odetchnęła z ulgą i oparła się o burtę. Czekało ją nie lada
wyzwanie. Nie miała pojęcia, jak przetrwa kolejne sześć tygodni bez
rzucenia się na Claytona Deana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]