[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pod wpływem tych myśli Emelia spontanicznie powiedziała:
- Wiesz, cieszę się, że przyszłaś i że mogłyśmy wreszcie wyjaśnić sobie parę
spraw. Może w końcu uda nam się ze sobą dogadać? A może nawet się zaprzyjaznimy?
- Bardzo bym chciała - przyznała dziewczyna. Jej reakcja była równie spontaniczna
jak Emelii. - Nie zawsze bywałam miła wobec ciebie. Jesteś piękna, utalentowana... Bar-
dzo ci zazdrościłam. Pewnie też miałam swój udział w tym, że czułaś się tu nieszczęśli-
wa.
- Na pewno nie. Przecież to ja powinnam być bardziej dorosła i wyrozumiała.
R
L
T
- Proszę, obiecaj mi, że nie powiesz Javierowi, że tak brzydko na ciebie naskoczy-
Å‚am. Bardzo siÄ™ tego wstydzÄ™...
- Daj spokój. Działałaś przecież dla jego dobra. Ja to rozumiem.
Izabella spojrzała na nią wilgotnymi oczami.
- Jest wspaniałym bratem. Wszystko by dla mnie zrobił - powiedziała cicho.
- Javier też ma wspaniałą siostrę - stwierdziła Emelia z uśmiechem.
Pomyślała o własnym życiu i latach samotności. Właściwie nadal nic się nie zmie-
niło. Ten prasowy skandal udowodnił, że nie ma przyjaciół. Nikt nie zaprzeczył plotkom,
nikt nie stanÄ…Å‚ w jej obronie.
Izabella przechyliła głowę na bok.
- Zdaje się, że wraca ci pamięć - zauważyła z uśmiechem.
Emelia pokręciła głową.
- Próbuję i próbuję, ale bardzo niewiele pamiętam.
- Poza hiszpańskim.
Serce Emelii gwałtownie przyspieszyło rytm. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że
cały czas rozmawiała z Izabellą po hiszpańsku.
R
L
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Następnego dnia Izabella pojechała do Walencji na umówione spotkanie ze znajo-
mymi. Potem zamierzała wrócić do Paryża. Emelia musiała więc sama znalezć sobie ja-
kieś zajęcie. Po prysznicu i śniadaniu wyszła do ogrodu. Zebrała bukiet róż i wróciła do
domu. Położyła je na kuchennym blacie i rozejrzała się za jakiś wazonem. Gdy wniosła
je do salonu, natychmiast zjawiła się Aldana.
- Co tu się dzieje? - spytała niezadowolona.
- Pomyślałam, że róże w salonie dodadzą trochę radości temu...
- Señor Mélendez nie lubi róż w domu - przerwaÅ‚a jej Aldana i zabraÅ‚a wazon.
Emelii opadły ręce.
- Przykro mi... nie wiedziałam.
Gospodyni spojrzała na nią wrogo i wyniosła kwiaty z pokoju. Emelia westchnęła
ciężko i podeszła do fortepianu, stojącego w końcu pomieszczenia. Usiadła i zagrała kil-
ka utworów z nadzieją, że któryś wywoła wspomnienia. W końcu zrezygnowała i poszła
do stajni.
Pedro już osiodłał Callidę, ale miał ponurą minę.
- Señor Mélendez bÄ™dzie niezadowolony - odezwaÅ‚ siÄ™. - KazaÅ‚ wszystkim pracow-
nikom uważać, żeby nic złego się pani nie stało.
- Teraz jest kilka tysięcy kilometrów stąd - powiedziała, wskakując na siodło. -
Gdy kota nie ma, pewna mała mysz trochę poharcuje - stwierdziła z uśmiechem.
- Czasem wcześniej wraca z zagranicznych podróży. Mamy pracować tak samo,
czy jest, czy go nie ma. Ufa nam.
Ale nie mnie, pomyślała rozgoryczona. Nakazał pracownikom, by jej pilnowali jak
więznia. Powinna siedzieć w domu, dopóki prasa nie przestanie się nią interesować. Póz-
niej najprawdopodobniej zażyczy sobie rozstania.
Jazda sprawiła jej przyjemność, ale ponure myśli spowodowały, że dość szybko
wróciła do stajni. Ruszyła przez ogród do domu i kolejny raz natknęła się na ogromny
basen. Tym razem postanowiła popływać w błękitnej wodzie, korzystając z gorącego po-
południa. Jednak najpierw poszła do garderoby w poszukiwaniu kostiumu kąpielowego.
R
L
T
Ze zdumieniem odkryła, że w szufladzie ma wyłącznie bardzo skąpe bikini. Były
tam komplety w różnych kolorach, ale wszystkie z trudem zakrywały cokolwiek. Dobrze,
że nie ma tu Javiera, pomyślała.
Wybrała najmniej wycięty kostium i po chwili zanurzyła się w wodzie. Nie spie-
sząc się, przepłynęła całą długość basenu. Gdy wynurzyła się na przeciwległym końcu,
zobaczyła tuż nad wodą eleganckie półbuty, a wyżej spodnie od garnituru. I buty, i
spodnie należały do Javiera.
- Pomyślałem, że możesz tu być - powiedział.
Emelia odgarnęła włosy z twarzy.
- Nie sądziłam, że dziś przyjedziesz. Spodziewałam się raczej, że wrócisz jutro.
- Udało mi się wcześniej skończyć pracę i zdążyłem na dzisiejszy lot. - Javier roz-
luznił krawat, zdjął go i zaczął rozpinać koszulę.
- Co robisz? - spytała zaniepokojona.
- Zamierzam przyłączyć się do ciebie - odpowiedział, rzucając koszulę na leżak.
Zdjął buty, skarpetki i zaczął ściągać spodnie.
- Chyba nie chcesz pływać bez kąpielówek?
- A masz coś przeciw temu? - Uśmiechnął się lekko.
Miała, ale nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Tymczasem on zdjął z siebie
wszystko poza obcisłymi bokserkami i zanurzył się w wodzie blisko niej.
- Dlaczego jesteś taka wstydliwa? - spytał.
- Pewnie byliśmy już wiele razy w takiej sytuacji... - zaczęła. - Po prostu niezręcz-
nie siÄ™ czujÄ™ bez ubrania.
Javier roześmiał się cicho.
- Już dawno pozbyłaś się wstydu.
- Ale ktoś może nas zobaczyć.
Odpowiedział wzruszeniem ramion.
- Jakie to ma znaczenie? Basen jest na prywatnym terenie, my nie robimy nic złego
i jesteśmy małżeństwem.
R
L
T
Emelia nadal czuła się niepewnie. Dawniej nie nosiła tak skąpych strojów, nie opa-
lała się nago... Co prawda nadal nie wiedziała, jak wyglądało jej życie przez ostatnie dwa
lata.
- Aldana powiedziała mi, że miałaś gościa - odezwał się Javier.
- Tak. Wpadła tu Izabella. Dziś jest już w Walencji, a potem wraca do Paryża.
- Poznałaś ją?
Pokręciła głową.
- Nie, ale szybko się domyśliłam. Jest bardzo do ciebie podobna, te same oczy i
włosy.
- Mam nadzieję, że powstrzymałaś się od kłótni? - spytał, patrząc na nią badawczo.
- Nie kłóciłyśmy się. Jest miła i przyjazna. Piękna, młoda dziewczyna. Na pewno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]