[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wydłubanym otworze, ze stetoskopem w uszach i z. kościstymi palcami zaciśniętymi na długopisie.
Na leżącej kartce widać było kilka niewyraznie skreślonych słów. Miałem potem w ręku tę kartkę...
 Zawał... Losy Zwiata. Departament Stanu. Zniszczyć: California, Oni..." potem był już
tylko nieczytelny zakrętas. - Zabili go? - spytałem z lękiem.
- Trzeci zawał. Ostrzegałem Steinera przed nadmiernymi wzruszeniami, ale zbywał to
żartem, wprost palił się do akcji - odparł Bonnard, usiłując znalezć choćby ślady życia. Welman
tymczasem kucnął obok zwłok i nałożywszy sobie stetoskop nasłuchiwał odgłosów spod podłogi.
Zapadła cisza. Widząc zawodowe poczynania policjantów poczułem się okropnie niepotrzebny.
Naraz Welman poderwał się na równe nogi.
- Wychodzą!
Bonnard ułożył zmarłego na dywanie i rzucił do kompana parę słów po francusku. Skoczyli
ku drzwiom, chciałem pójść za nimi, ale zatrzymali mnie ostrym:
- Ty zostań!
Posłuchałem ich. Ale na bardzo krótko.
Spięcie
Levecque ubierał się. Właściwie nie wiedział, czy jest to jeszcze potrzebna czynność. Czy
jego los nie został już przesądzony? Gorączkowo rozważał szansę. Wyglądały marnie. Zwłaszcza
jego prywatne. Opózniając zeznania działał na korzyść Zielonych - wahadłowiec przybił już do
kosmicznego laboratorium, zapewne wkrótce rozpocznie się pożyteczna emisja promieni kappa. Ile
potrwa, godzinę, dwie...? Tego nie wiedział. Liczył skrycie, że wraz z początkiem akcji zapanuje
taki bałagan, że może uda mu się wymknąć. Chociaż znał  Cytrynę". W jego oczodołach czaił się
wyrok śmierci.
A co zyskiwał mówiąc prawdę? Vick w ciągu pięciu minut połączy się ze stałym
łącznikiem. Po piętnastu minutach o wszystkim będzie wiedziała Kwatera Naczelna Mocodawców.
Znajdą sposób aby zestrzelić Californię, zanim ta na dobre rozpocznie swoje dzieło... A jeśli nawet
nie zniszczą? Profilaktyczne zbombardowanie atolu Raronga - miał meldunek, że Groner jest u celu
- wystarczy, by Ziemia pozostała, bez broni wprawdzie, ale za to ze spuszczonymi z łańcucha
armiami konwencjonalnymi. Jeszcze gorzej stałoby się, gdyby mocodawców skorciła perspektywa
pójścia na gotowe. To znaczy poczekania, aż Denningham zrobi swoje, kiedy zmieni się
kierownictwo ekologistów i przechwyci Mątwę 16. Tylko, aby podjąć taką decyzję, potrzeba
pokerzysty, a w naszym stuleciu tacy nie stoją na czele mocarstw.
Pytanie: ile wie Vick? Co podejrzewa?
Gra na zwłokę. Tylko gra na zwłokę!
- To nie jest miejsce, abym mógł przekazać ci wszystko to, co wiem - powiedział wreszcie.
- Co proponujesz?
- Mój wóz. Jest w garażu. Sprawdzony, z generatorem antypodsłuchowym.
- Ostrzegam cię przed próbą pułapki. Sztab wie o mej misji. I nawet gdyby mi się coś stało,
oni ci nie darują.
- Rozumiem Vick. Ale muszę mieć jakieś gwarancje, że zapomnicie...
- Masz moje słowo.
Ruszyli ku drzwiom. Pierwszy wyjrzał major. Korytarz świecił pustkami. Więc wyszli.
Levecque przekręcił klucz w zamku, kiedy w drzwiach wyjścia awaryjnego i służbowej szafy
wyrosły dwie sylwetki z wycelowaną bronią.
- Ręce do góry! Bonnard i Welman.
Zdziwienie odbiło się na zwiędłej twarzy majora.
- Jednak żyjesz, Marcel.
- %7łyję i zmuszony jestem pana aresztować!
- Nie masz takiego prawa!
- Zostanę rozgrzeszony post factum.
Na piersi Welmana kiwa się stetoskop, na garniturze widać kawałki betonu.
Vick kojarzy takty. Wszystko słyszeli.
- Co zamierzasz zrobić, Marcel?
- Skontaktować się z Admirałem.
- Wtedy będzie za pózno - woła Levecque - Zieloni opanowali laboratorium California...
- Cooo?
Informacja jest prawdziwa, ale tak zdumiewająca, zarówno dla majora jak i dla obu
emerytów, że na moment rozluzniają uwagę. Profesor, którego częściowo przysłonił major
wykonuje gwałtowny skok, obala Bonnarda i rzuca się ku drzwiom. Welman wygarnia za nim, ale
chybia, Człowiek-Cytryna już gwałtownym ruchem podbił mu broń. Chce pójść w ślady Ala.
Strzał. To z podłogi korytarza, nie tracąc ani chwili, strzelił Bonnard. Krwista plama wykwita w
rejonie obojczyka majora, pada, pociągając pod siebie Welmana. Odzywa się automatyczny
pistolet. Seria trafia w sufit. Przetaczają się po dywanie. Raniony major ma mimo wszystko
przewagę nad starym funkcjonariuszem, wyrywa mu broń. Ponowny strzał Bonnarda, który
podniósł się już na klęczki. Trafiony między łopatki Człowiek-Cytryna pada na piersi asa Scotland
Vardu, wcześniej w przedśmiertelnym skurczu pociągając za spust. Twarz Welmana zmienia się w
krwawą miazgę.
Marcel Bonnard nie traci czasu na sprawdzenie, czy obaj mężczyzni nie żyją, rzuca się ku
drzwiom, za którymi zniknął Levecque. Tupot wskazuje, że pobiegł na górę. Sapiąc okropnie eks-
komisarz idzie w jego ślady. Przy drzwiach szóstego piętra dostrzega pobladłego Pawłowskiego.
Chłopak usłyszał strzały i mimo polecenia opuścił pokój.
- Wychodził ktoś tędy? - rzuca Marcel. Przeczenie. Bonnard biegnie dalej w górę.
Schody, dalej schody. Siódme piętro. Zza drzwi dolatuje jakiś krzyk i brzęk tłuczonych
naczyń. A więc tam!
W połowie korytarza jego wzrok rejestruje przewrócony wózek śniadaniowy i spłoszoną
kelnerkę, dalej - szczupłe plecy uciekającego mężczyzny.
- Stać! Stać! - krzyczy Bonnard.
Mógłby strzelać, ale dziewczyna i wychylone z pokojów twarze ciekawskich znajdują się
na linii ognia. Posapując więc biegnie dalej, z prędkością, która dałaby mu medal na Igrzyskach
Olimpijskich Oldboyów.
Z notatek doktora
Kiedy Bonnard zniknął ponownie w drzwiach wyjścia przeciwpożarowego, ogarnęła mnie
jedna niepowstrzymana chętka - wiać! Skoczyłem więc za nim i ledwie znalazłem się na schodach,
pobiegłem w dół. Na piątym piętrze panował straszny harmider. Wyjrzałem. Nad ciałami dwóch
mężczyzn zebrał się tłumek gości i personelu hotelowego. Nie miałem zamiaru powiększać rzeszy
gapiów, zbiegłem więc jeszcze jedno piętro i dopiero tam spróbowałem wyjść na korytarz.
Doświadczyłem wrażenia, jakbym zanurzał się w enklawie spokoju i komfortu. Przez nikogo nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •