[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wowce jakoś dziwnie zabłysnęły oczka.
- A to ciekawe... Mam dla ciebie propozycjÄ™ - gdy stÄ…d wyjdziemy, postaram siÄ™,
żebyś miała normalną ocenę z praktyki, a w zamian ty spełnisz jedną moją maleńką
prośbę.
- A możesz to zrobić? - nieufnie zapytała dziewczyna, wycierając łzy.
- Bardzo się postaram! - niemal przysiągł Wowka.
Ania chrząknęła z niedowierzaniem i spuściła oczy.
- Słowo honoru! - nie rezygnował. - Z tym Chodyncewem pracuje mój ojczym. Co
prawda mam z nim na pieńku, ale... ale dla ciebie zrobię wszystko!
Ciekawe, dlaczego kierunek tej rozmowy jakoś mi się nie podobał...
- A czego chcesz w zamian? - ostrożnie zapytała Ania.
- Nic takiego, naprawdę. Krótko mówiąc, ma to związek z pewnym ślubem.
- Z ja-a-akim ślubem? - wyjąkała.
- Wyobraz sobie, że nagle postanawiasz wyjść za mąż.
Zabiję go! Nie będę czekał, aż Radu wyssie z niego całą krew, tylko go na miejscu
uduszę! I to nie dość, że gołymi rękami, to jeszcze własnymi!
Tymczasem Wowka rzucił mi drwiące spojrzenie, po czym ciągnął:
- Dla ciebie to naprawdę drobnostka. Chodzi o to, żebyś na obrączce Andr...
narzeczonego - proszę, jaką siłę perswazji ma czasem pokazana za plecami pięść -
zamiast tych głupot typu  kocham, całuję, czekam , kazała wygrawerować coś bardziej
normalnego.
Skończyło się! Już jest trupem!
- Bardziej normalnego? - dopytywała Ania.
- Och, nic takiego. Słuchaj, w czasie ślubu narzeczonemu zakłada się na palec
obrÄ…czkÄ™, tak? Tak. Czyli jaki on wtedy jest? Doskonale! ZaobrÄ…czkowany! A co siÄ™
pisze na obrączce zwierzątka? Tak jest:  Dany egzemplarz został wyłowiony o takiej to
a takiej godzinie, takiego to a takiego miesiÄ…ca i roku, w takim to a takim miejscu. W
przypadku nieusankcjonowanego odłowu - ukatrupić - triumfalnie zakończył
Wowka.
Szczęka opadła mi do samej podłogi.
Powiedzcie, do czego on właściwie zmierza, co?!
* * *
Nagle cicho otworzyły się drzwi. Nie skrzypnęły zawiasy i nie szczęknął zamek,
nic z tych rzeczy. Aagodny głos przerwał beztroską paplaninę Wowki:
- Powinnam była odgadnąć, że to ty.
Odwróciłem się na dzwięk tych słów. W drzwiach stała młoda, nadzwyczaj blada
kobieta, ta sama zresztą, której portret tak bardzo poruszył Drakulę podczas naszej
ostatniej wizyty w tym miejscu. Pozwólcie mi zgadnąć - Lidia?
Chciałbym się jeszcze dowiedzieć, co w niej było takiego osobliwego?
Jestem pewien, że Wowce przyszło do głowy podobne pytanie (myślałby kto, że
go nie znam), ale zanim mój szanowny kolega zdążył coś palnąć, Wład rzucił nam
krótkie spojrzenie. Poczułem ukłucie bólu, a potem usłyszałem w głowie głos:
 Nie wtrącajcie się! Cokolwiek by się działo, nie wtrącajcie się! . Au, mój łeb!
Mina Wowki mogła świadczyć, że nie tylko ja otrzymałem to ostrzeżenie.
Ależ mnie łupie pod czerepem! I po co mi to wszystko? Odpowiedz -  sam jesteś
sobie winien, nie trzeba było próbować zaglądać w cudze myśli - sprowadziła kolejny
atak bólu.
Królestwo za aspirynę!
No cóż, jak się nie wtrącać, to nie wtrącać. Zcisnąłem mocniej rękę Ani. Już ja
znam te dziewczyny, najpierw mdleją, a pózniej udają bohaterki!
Cisza, jaka zapanowała, dosłownie mnie przygniotła.
- Powinnaś była - niespodziewanie odezwał się Wład. - To wszystko, co masz mi
do powiedzenia?
Dziewczyna przestąpiła próg, zostawiając za drzwiami nerwowo drepczących w
miejscu ochroniarzy.
- Wszystko? - Na jej twarzy zagościł drwiący uśmieszek. - O nie!
Przeszła przez pokój i zatrzymała się naprzeciwko Drakuli.
- Nienawidzę cię, Wład - oznajmiła dobitnie. - Słyszysz? Nienawidzę! Nawet nie
zdajesz sobie sprawy, ile lat czekałam, żeby to powiedzieć!
Wowka drgnÄ…Å‚.
- Wiesz, Ania, nie miałem racji. To nie meksykański serial, tylko brazylijski!
Nie zauważyłem reakcji aktorów na wypowiedzianą przed chwilą kwestię, zbyt
byli pochłonięci własnymi. Twarz Drakuli nie wyrażała żadnych emocji.
- NaprawdÄ™, Lidio?
Czyli nie pomyliłem się co do imion.
- Tak! - wrzasnęła kobieta, patrząc na niego z góry. - Nienawidzę cię! Nienawidzę
z całego serca! Przez ciebie stałam się tym, czym teraz jestem!
- Przeze mnie? - zapytał szczerze zdziwiony Drakula. - Nie ja cię uaktywniłem!
Lidia roześmiała się cierpko.
- Uważasz, że to coś zmienia? Co za różnica, kto wyssał moją krew, jeśli stało się
to z twojej winy? WyjechaÅ‚eÅ› z Târgovi_te! JakaÅ› mrzonka o niepodlegÅ‚oÅ›ci
Wołoszczyzny była dla ciebie ważniejsza od własnej żony!
Ale się porobiło...
Tymczasem Lidia mówiła dalej:
- Zostawiłeś mnie! Porzuciłeś na pastwę losu! Gdybyś wtedy, gdybyś... - zająknęła
się, próbując dobrać odpowiednie słowo - gdybyś został przy mnie, zamiast włóczyć
się po Multanach w poszukiwaniu armii Mehmeda, nie byłabym... Nie byłabym taka!
Nadal byłabym człowiekiem!
- I umarła pięćset lat temu? - Drakula uniósł brew.
Na twarzy kobiety malował się gniew.
- Nienawidzę cię! - krzyknęła znowu. - Nienawidzę! Przysięgam, gdy tylko
nadarzy się okazja, zabiję cię. Przysięgam!
Zapanowała długa, grobowa cisza. Od czasu do czasu zakłócało ją jedynie sapanie
ochroniarzy pod drzwiami.
Potem Wład w milczeniu podał kobiecie sztylet, trzymając go za ostrze.
Dlaczego mi siÄ™ to wszystko nie podoba?!
Ledwie poruszyłem ustami, jak między skrońmi znów eksplodował ból, a w
uszach zabrzmiało:  Nie wtrącajcie się! .
Oj, moja głowa!
Lidia gwałtownie chwyciła sztylet i szarpnęła za rękojeść, raniąc Drakulę w dłoń.
Pociekła strużka krwi, szkarłatne krople wsiąkały w wysokie włosie dywanu. Wład ani
drgnÄ…Å‚.
Tylko nie mówcie, że go to nie boli!
- Wydaje ci się, że nie jestem do tego zdolna? - zapytała Lidia, mierząc męża
wzrokiem.
- Rób, co chcesz.
Ostrze sztyletu wbiło się w szczelinę pomiędzy kośćmi obojczyka. Pod
koronkowym kołnierzem koszuli Włada wykwitła czerwona plama.
Ania drgnęła nerwowo, a ja mocniej ścisnąłem jej dłoń. Wowka chwycił ją za
drugą rękę. W tej chwili, nawet bez wymownych ostrzeżeń Drakuli, wiedzieliśmy, że
nie należy się wtrącać. Co by było, gdyby Lidia nie wytrzymała, gdyby omsknęła się jej
ręka? Mimo wszystko chciałbym jeszcze trochę pożyć.
- Co w ten sposób osiągniesz? - ospale zapytał Wład.
- Co? - Lidia zadrżała. Chwilę potem zaniosła się cichym, histerycznym
śmiechem. - Co osiągnę dzięki twojej śmierci?
Czy mi się wydaje, czy sztylet wszedł jeszcze głębiej? Na pewno mi się wydawało.
A że plama wciąż rosła, to widocznie mój wymysł. Zwyczajny wymysł.
- Nie to miałem na myśli - westchnął Drakula. - Nawet jeżeli zatopisz sztylet w
moim gardle po samą rękojeść i przebijesz tchawicę, zdołam przeżyć jeszcze kilka
sekund, a to wystarczy, by wyssać krew z pierwszej lepszej osoby w tym pokoju -
powiedział ze stoickim spokojem, jak gdyby nie jemu podrzynano właśnie gardło. -
Może dzgnij niżej?
- Myślisz, że tego nie zrobię?
Wzruszył ramionami.
Kindżal powędrował niżej, rozcinając cienką tkaninę koszuli. Wład roześmiał się.
- I co dalej, Lidio? Sztylet utknął na mostku. Ostrze jest bardzo cienkie, kości nim
nie złamiesz. Przesuń w lewo.
Nagle ich oczy się spotkały - spokojne, nieco drwiące spojrzenie Włada i pełen
furii wzrok Lidii. Sztylet powoli przesunął się w lewo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •