[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie ma sprawy - mruknął.
Wyjęła z kieszeni dżinsów pieniądze i podając je mu, rzekła:
- Nie wiem, ile ich można za to kupić, ale wez tyle, na ile
wystarczy gotówki.
- Nie jedziesz ze mną?
- Nie. Chcę zająć się wnętrzem domu. Przed malowaniem
trzeba zdjąć firanki i zasłony, wyrzucić różne zbędne graty.
Chase nie podnosił wzroku, wpatrując się w dwieście dolarów
trzymane przez Jude. Denerwowało go jej zaufanie.
- Nie znoszę owsianki - zakomunikował nieoczekiwanie,
wpatrując się w stół.
- To wyjaśnia sprawę. Słuchaj, jeśli nie masz chęci jechać do
Naples, to poradzę sobie sama - odrzekła z gniewem.
- Czy powiedziałem, że nie chcę? - Chase wstał od stołu. -
Zaraz pojadę.
- Skończ śniadanie. Nie otwierają sklepów przed ósmą.
- Dziękuję, nie jestem głodny.
Ignorując rozdrażnienie Chase'a, wręczyła mu pieniądze.
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym, żebyś kupił
też drut kolczasty. Na części terenu trzeba tylko dobrze
naciągnąć stary, ale niektóre odcinki ogrodzenia potrzebują
gruntownej naprawy.
- Masz odpowiednie narzędzia?
- Jakie?
- Coś do prostowania drutu - wyjaśnił.
RS
91
- Nie wiem. Byłeś w składziku na narzędzia. Jest tam coś
takiego?
- Nie pamiętam. Rozejrzę się tam jeszcze, zanim wyjadę.
Chase wsunął pieniądze do kieszeni i pospiesznie opuścił
kuchnię, rad, że może uciec od Jude, której bliskość
potęgowała poczucie winy.
Razem z Shortym wszedł do składziku i wśród rupieci zaczaj
szukać potrzebnych narzędzi, ale nie znalazł niczego do
prostowania drutu. Rozejrzał się wokół i spostrzegł stertę
rzeczy, których jeszcze nie przejrzał. Na samym spodzie natknął
się na ciężką, płócienną torbę. Była mocno obwiązana
sznurkiem, a po jej kształcie można było się domyślić, iż w
środku nie jest pusta.
Wątpiąc, by zawierała coś interesującego, Chase zaczął
jednak cierpliwie rozplątywać rzemyki. Kiedy otworzył torbę,
osłupiał na widok jej zawartości. Była pełna pieniędzy, starannie
zwiniętych w rulony zielonych banknotów. Rozwinął jeden, by
się przekonać, że jest pełen dwudziestek. Rulony zawierały też
studolarówki albo pięćdziesięciodolarówki. W torbie leżały
tysiące dolarów. Pod Chase'em ugięły się nogi.
Zaklął cicho. To musiały być pieniądze z narkotyków.
Dlatego ukryto je pod stertą rupieci. Ale czemu Jude kazała mu
tutaj myszkować w poszukiwaniu narzędzi, jeśli o tym
wiedziała?
Zastanowił się, czy nie zanieść torby do kuchni i nie
przesłuchać dziewczyny. Lecz jeśli wyłoży karty na stół, nie
będzie mógł zrobić już niczego więcej. A przecież wkrótce ma
nadejść kolejny transport narkotyków.
Zakładając, że Jude była w to zamieszana, a jeśli nie...? Jeśli
przez cały czas mówiła prawdę i nic nie wie o tej torbie?
Ale napomknęła o jakichś pieniądzach mogących spaść z
nieba. Do licha, wie o tej torbie czy nie? A jeśli wie, to czemu
tak oszczędza na wydatkach? Chase nie potrafił połączyć tych
faktów w logiczną całość. Zamknął torbę, odłożył ją na
RS
2
poprzednie miejsce i, tak jak przedtem, zamaskował rupieciami.
Przez cały czas myślał, że w takim miejscu jak to cała torba
łatwo mogła na przykład spłonąć. Nie chciał jednak szukać dla
pieniędzy bezpieczniejszej skrytki. Do kogoś przecież należały i
ten ktoś będzie ich tu szukał.
Kierując się do ciężarówki, jeszcze raz obrzucił wzrokiem
rupieciarnię i zaklął. Ile razy był już prawie pewien, że Jude jest
niewinna, coś sprawiało, że ponownie ogarniały go wątpliwości.
Muszę wrócić do pierwotnego planu działania i trzymać się z
dala od tej kobiety, postanowił.
Przez kuchenne okno Jude obserwowała, jak Shorty wskoczył
za swoim panem do samochodu. Silnik ciężarówki zakrztusił
się, zawarczał i wreszcie zaskoczył. Po chwili auto zniknęło z
pola widzenia.
Po powrocie Chase zatrzymał ciężarówkę przy samochodzie
Jude i wysiadł. Za nim niezdarnie wyskoczył Shorty.
- Zawsze brakowało ci gracji - skomentował. Jude wyszła z
domu i zbliżyła się do ciężarówki.
- Niezły ładunek - oceniła.
- Mam to złożyć na podwórzu?
- Nie jestem pewna, co zrobić. Jak zorganizować tę naprawę?
- Najlepiej zrzucać kołki i drut tam, gdzie będą potrzebne.
- Wzdłuż ogrodzenia? Tak, masz rację.
- Mogę to zrobić.
- Pomogę ci. Uporałam się już z pracą w domu.
Chase zauważył górę śmieci piętrzących się koło tylnego
wyjścia.
- Sama wszystko wyniosłaś? Jude skinęła głową i dodała:
- Muszę znalezć jakieś miejsce w okolicy, by się tego pozbyć.
To głównie stare gazety i czasopisma. Stryj Szymon naprawdę
niczego nie wyrzucał.
- Nie znałaś go zbyt dobrze?
- Prawdę mówiąc, wcale. On i mama nie utrzymywali bliskich
kontaktów. Przesyłali sobie kartki świąteczne z
RS
93
konwencjonalnymi życzeniami. Mama nigdy nie powiedziała
tego wprost, lecz miałam wrażenie, że nie żałowała, iż opuściła
Newadę. Nie wiem, może nie lubiła wuja. W każdym razie
Szymon nigdy nie odwiedzał nas w Teksasie, a my jego tutaj.
- Lecz zostawił ci ranczo.
- Ojciec mi je zostawił. Z zastrzeżeniem, że jego brat będzie
tu mieszkał do końca życia.
- Mówiłaś, że twoja mama nie miała dużych oszczędności -
zaczął Chase. - Czy nigdy nie próbowała zignorować ostatniej
woli męża i sprzedać rancza?
- Mama była szlachetną kobietą. Bardzo kochała tatę. O ile
wiem, nigdy nie próbowała zmieniać jego decyzji. Poza tym,
sądzę, iż ojciec wierzył, że tu zostaniemy.
- Ale matka zabrała cię do Teksasu.
- Tak, do swojej rodziny - odrzekła Jude, a potem dorzuciła:
- Słuchaj, mam pomysł. Poprowadzę ciężarówkę, a ty
będziesz zrzucał ładunek tam, gdzie trzeba.
- W porządku - zgodził się Chase.
- A więc możemy jechać - rzekła Jude i zajęła miejsce za
kierownicą. - Och, ma dzwignię do zmiany biegów - zdziwiła
się na widok przestarzałego urządzenia.
- Wiesz, jak się tym posługiwać?
- Oczywiście.
- Nie słyszę pewności w twoim głosie.
- No wiesz... dawno nie miałam z czymś takim do czynienia,
ale szybko sobie przypomnę.
Shorty kręcił się obok ciężarówki i spoglądał na jej drzwi.
- Boi się, że go zostawimy - zauważył Chase.
- Może jechać - oświadczyła Jude. - Wskakuj, Shorty! -
zawołała, a psiak zaczął się gramolić do szoferki.
- Posuń się - powiedział Chase. - Wyjadę na pastwisko.
- Dobrze.
Jude przesunęła się z trudem, bo sporo miejsca na siedzeniu
zajmował Shorty. Kiedy Chase usiadł za kierownicą,
RS
94
natychmiast odczuł bliskość Jude. Wstrzymał oddech, a potem
mruknął:
- Mogłabyś się jeszcze trochę odsunąć?
- Jeśli wypchnę Shorty'ego za drzwi. - Uśmiechnęła się
słodko.
Obserwowała twarz Chase'a i z radością zauważyła, jak
stężały mu rysy, gdy specjalnie powoli zwilżyła wargi końcem
języka. Natychmiast odwrócił się i trzasnął drzwiami.
- Przestań, Jude - powiedział.
- O co ci chodzi?
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
- O tym? - spytała, dotykając ramieniem jego ręki.
- Nie, mam na myśli to, co robisz z językiem - mruknął,
włączając silnik.
- Nie wolno mi oblizać ust, gdy ty to widzisz?
- Niczego nie liż, na litość boską!
Jude nie mogła dłużej powstrzymać śmiechu, a ponura mina
Chase'a tylko wzmagała jej rozbawienie.
- Cieszę się, że tak cię rozweselam - warknął.
- Przestań marudzić - powiedziała, ocierając łzy wywołane
śmiechem. - Jak na kogoś, kto miał okazję niezle mnie
rozdrażnić, strasznie zrzędzisz.
- Oboje wiemy, dlaczego, prawda?
- Nie uwodziłam cię ostatniej nocy. Za pierwszym razem
może próbowałam, ale nie wczoraj.
- A kto kogo objął? - dopytywał się z ironią Chase.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]