[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samo przez się, prawda?
- No, nie wiem - zaskoczył ją. - Ja lubię się określać oboma przymiotnikami.
Podniosła filiżankę, aby nie zadać mu pytania, które cisnęło się jej na usta. Co się w nim zmieniło? Co
ulepszył? Gdy zaczęła rozważać możliwe odpowiedzi, z jej gardła wydarł się wibrujący dzwięk.
Nadzieja, że Michael tego nie usłyszał, rozwiała się, gdy zmarszczył brwi.
- To było takie pozytywne hmm?
- Zupełnie neutralne hmm.
- Rozumiem.
Do ich stolika podszedł kelner.
- Gzy podać państwu coś jeszcze?
Michael spojrzał na Sam, która potrząsnęła głową.
- Nie, to wszystko. Czy możemy prosić o rachunek? Gdy kelner się wycofał, Sam sięgnęła po torebkę.
- Ja zapłacę. Przynajmniej tyle mogę zrobić za to, że odwozisz mnie do domu.
Siedem lat marzeń
71
- Nie tym razem, Sam. Poza tym, formalnie rzecz biorąc, to moja kolej. Płaciłaś w Atlancie, prawda? -
dodał, gdy zmarszczyła brwi.
Przytaknęła. O tak, pamięta. Jej pamięć jest w porządku, bo przypomniała sobie każdy szczegół.
- Nie zrujnowało mnie twoje towarzystwo. Posłał jej prowokacyjny uśmiech.
- Następnym razem tak nie będzie. Następnym razem?
Powinna go poprawić. Osiągnęli kruchy rozejm i wyjaśnili bolesne nieporozumienia z przeszłości, ale
to nie znaczy, że zaczną się widywać, razem jadać i wychodzić na drinka. Ona jest zupełnie inną osobą
niż była siedem lat temu, ale to nie znaczy, że będzie znów ryzykować. Musi myśleć o karierze, a to
czyni z niej i Michaela przeciwników.
Otworzyła usta, by mu powiedzieć, że to pierwszy i ostatni taki wieczór. Nie będzie następnego razu.
-1 bardzo dobrze - usłyszała swój głos.
Gdy szli przez parking, Michael wręczył Sam kluczyki.
- Co ty robisz?
- Pozwalam ci prowadzić. - Uśmiechnął się do niej leniwie i seksownie. - Wiesz, że tego chcesz.
Wzruszyła niedbale ramionami. Boże, marzyła o tym. Od wieków nie siedziała za kółkiem, zazwyczaj
jezdziła automatem, ale to nie powstrzymało jej przed chęcią dociśnięcia pedału gazu w porsche.
Przyznała Michaelowi najwyższe noty za cierpliwość i powściągliwość, gdy silnik wył, a sprzęgło
szarpało podczas pierwszych kilku prób zmiany biegu.
- Przepraszam - rzuciła, rozglądając się.
72
Jackie Braun
- Nie ma za co. Zwietnie sobie radzisz - odparł. - Prawie jak zawodowiec.
- Jasne. - Parsknęła śmiechem. - Zrozumiem, jeśli wycofasz swoją ofertę i nie pozwolisz mi
prowadzić.
- Nie. Próbuj dalej. Pomogę ci. - Położył dłoń na jej ręce owiniętej wokół drążka i nacisnął lekko,
sygnalizując, kiedy powinna zmienić bieg. Nie zabrał ręki, nawet gdy wyprowadziła samochód na
autostradę.
Zdecydowanie za szybko dojechali do miasta. Sam zamieniła się z Michaelem miejscami. Było pózno,
ale ruch był nadal intensywny, a liczne zmiany świateł wymuszały kolejne zmiany biegów.
Jej apartament mieścił się na Upper West Side. Nie był duży, ale miał niewielki ogródek, co w tym
przedziale cenowym było nietypowe. Należał do jej dziadków ze strony ojca, którzy zapisali go
Randolphowi. Ten podarował go Sonyi z okazji ukończenia studiów.
Gdy Sam zdobyła dyplom, dostała w prezencie wycieczkę na Hawaje. Podarunek był hojny, ale bladł
w porównaniu z tym, co ojciec zaoferował starszej córce. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Aby
załagodzić atmosferę, Sonya poprosiła Sam, aby z nią zamieszkała. Duma nakazała Sam odmówić.
Przełknęła ją dwa lata pózniej, gdy wprowadziła się tu sama.
- Nie musisz mnie odprowadzać do drzwi - napomknęła, gdy Michael okrążał budynek po raz czwarty,
szukając miejsca do parkowania.
- Jasne, zostawię cię przy krawężniku albo po prostu zwolnię i każę ci wyskoczyć. - Prychnął. - Proszę
cię. Moja mama by mnie zamordowała.
Sam uśmiechnęła się, gdy wspomniał o matce. Jeśli cze-
Siedem lat marzeń
73
goś zazdrościła Michaelowi, to właśnie relacji z rodzicami. Drew i Carolyn Lewis byli mili, hojni aż
do przesady i kochający. Spędzała z Michaelem mnóstwo czasu w ich towarzystwie, nie z poczucia
obowiązku, które często ją przytłaczało, gdy odwiedzała ojca, ale dlatego, że naprawdę lubiła z nimi
przebywać.
- Jak się miewa Carolyn? - zapytała.
- Pełna energii i otwarta jak zawsze. - Roześmiał się. -Tata się martwi, że jej koleżanki z Towarzystwa
Przyjaciół Sztuk wkrótce zrzucą się na płatnego zabójcę.
Sam zachichotała. Carolyn, tak jak jej syn, lubiła wszystko robić po swojemu. Na szczęście dla niej
zazwyczaj miewała rację.
- Musi się bardzo cieszyć, że ma cię z powrotem w Nowym Jorku.
- Tak. - Uśmiechnął się. - Tata też. Próbujemy przynajmniej raz w tygodniu spotkać się w jego klubie
na partii squasha.
- Ciągle cię ogrywa?
- Za każdym razem - przyznał Michael. - Ma grubo ponad sześćdziesiąt lat, od dawna jest na
emeryturze, ale w ogóle nie zwolnił.
- Może to ty zwolniłeś? - zakpiła z niego. - Te wszystkie tartinki na planach zdjęciowych i
konferencjach prasowych pewnie teraz dają ci się we znaki.
Michael jęknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •