[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozróżnia miedzy dobrem a złem. Często jednak myślę, że jest inaczej.
Umysł ludzki jest wielką zagadką powiedział miękko Satterthwaite. Jak na
razie, błądzimy po omacku, by go zrozumieć. Pomijając ostre stany maniakalne, u
pewnych ludzi występuje brak tego, co określiłbym siłą hamującą. Załóżmy, że pani
lub ja mówimy: ''Nienawidzę tej osoby. Chcę, żeby umarła'', natychmiast po
wypowiedzeniu tych słów myśl ta wylatuje nam z głowy. Hamulce działają
automatycznie. Zdarza się jednak, że myśl, czy obsesja, nurtuje człowieka uparcie.
Odczuwa potrzebę natychmiastowego jej spełnienia.
To za mądre dla mnie.
Przepraszam. Użyłem nieco książkowego języka.
Chodziło panu zapewne o to, że dzisiejsza młodzież ma zbyt wielką swobodę.
Przyznani, że mnie to nieco trapi.
Nie, nie, zupełnie co innego miałem na myśli. Mniejsze skrępowanie jest w moim
przekonaniu zjawiskiem pozytywnym. Martwi się pani o& eee& o córkę.
Proszę mówić o niej Egg powiedziała z uśmiechem lady Mary.
Dziękuje. Panna Egg to zabawna dziewczyna.
Bardzo impulsywna. I kiedy coś sobie wbije do głowy, nikt jej tego nie
wyperswaduje. Już panu mówiłam, jestem szalenie przeciwna jej mieszaniu się w tę
sprawę, ale cóż, ona mnie wcale nie słucha.
Satterthwaite a bawiło jej przerażenie. Pomyślał: ''Ciekaw jestem, czy bodaj na
chwilę przyszło jej do głowy, że owo mieszanie się jest ni mniej, ni więcej tylko nowym
wariantem starej jak świat gry: łapaniem mężczyzny w kobiece sidła? Nie, już sama
myśl byłaby dla niej nie do zniesienia''.
Egg twierdzi, że pan Babbington również został otruty. Czy to prawda, panie
Satterthwaite? Czy też to pochopny sąd mojej córki?
Dowiemy się po ekshumacji.
Wiec będzie ekshumacja? zadrżała lady Mary. To okropne. Biedna pani
Babbington. Co za straszliwe przeżycie dla kobiety!
Była pani w zażyłych stosunkach z Babbingtonami?
O tak. Są to& byli to nasi bliscy przyjaciele.
Czy ktoś mógł żywić jakąś urazę do pastora?
Nie, naprawdę nie.
Wspomniał kiedyś o jakimś wrogu?
Nigdy.
Byli zgodnym małżeństwem?
Wzorowym. Doskonale dobrani, mieli udane dzieci. Prawda, że było im ciężko,
poza tym pan Babbington cierpiał na reumatyzm. Ale to ich jedyne kłopoty.
A Oliver Manders, w jakiej on był komitywie z pastorem?
Nno& dobrej& W głosie lady Mary zabrzmiało wahanie. Tylko niezupełnie się
zgadzali. Babbingtonowie litowali się nad Oliverem i w czasie wakacji zapraszali go
często na plebanie do swoich chłopców. Z tego, co wiem, stosunki z nimi nie zawsze
dobrze się układały. Oliver nie był lubiany. Chełpił się stale swoimi pieniędzmi,
łakociami, które zabierał do szkoły, przyjemnościami w Londynie. Chłopcy są
bezlitośni w takich sprawach.
A pózniej, kiedy dorósł?
Nie widywał się zbyt często z mieszkańcami plebanii. Prawdę powiedziawszy,
Oliver zachował się kiedyś niegrzecznie wobec pana Babbingtona, i to u mnie w domu.
Ze dwa lata temu.
Co się stało?
Zaatakował, w dość grubiańskiej formie, chrześcijaństwo. Pan Babbington był
bardzo cierpliwy i grzeczny. To tylko rozjuszyło Olivera. Powiedział: ''Wszyscy
pobożnisie patrzą na mnie z góry, bo moi rodzice nie mieli ślubu. Na pewno po cichu
nazywacie mnie dzieckiem grzechu. A ja podziwiam ludzi, którzy mają odwagę
wyznawania własnych przekonań i nie dbają o to, co sobie myśli zgraja hipokrytów, z
pastorami włącznie''. Pan Babbington nic na to nie odparł, ale Oliver nie zaprzestał:
''Nie odpowiada pan, ale ja panu powiem, że to Kościół i przesądy wpędziły świat w
obecną ruinę. Chętnie zmiótłbym wszystkie kościoły z powierzchni ziemi''. Wtedy pan
Babbington rzekł z uśmiechem: ''Czy także duchownych?'' Ten uśmiech zbił z tropu
Olivera. Poczuł, że nie traktuje się go poważnie. Powiedział: ''Nienawidzę wszystkiego,
za czym stoi Kościół. Samozadowolenie, zadufanie, hipokryzja. Obłudne plemię!'' Pan
Babbington znowu się uśmiechnął, a miał cudowny uśmiech, i powiedział: ''Wiedz,
drogi chłopcze, że nawet gdybyś nie zostawił ani jednego kościoła na ziemi, musiałbyś
jeszcze zdać rachunek przed Bogiem''.
I co na to Manders?
Oniemiał, odzyskał panowanie nad sobą i przybrał na powrót swą szyderczą,
znudzoną pozę. Powiedział: ''Wiem, ojcze, że to, co mówiłem, nie grzeszy najlepszą
formą. I że trudno to przełknąć ludziom pańskiej generacji''.
Nie lubi pani młodego Mandersa?
Lituje się nad nim broniła się lady Mary.
Nie chciałaby pani, żeby ożenił się z Egg?
Och, nie!
Ciekaw jestem, dlaczego.
Bo& bo& nie jest dobry& i&
I?
Bo jest w nim gdzieś coś, czego nie rozumiem. Coś zimnego&
Satterthwaite spojrzał na nią z namysłem. Zapytał:
A co myślał o nim sir Bartholomew? Mówił coś pani?
Powiedział kiedyś, że Manders jest interesującym okazem. %7łe przypomina mu
przypadek jednego z pacjentów. Odparłam na to, że Oliver wygląda mi na silnego i
zdrowego mężczyznę, a on: ''Tak, zdrowie ma kwitnące, ale szuka własnej zguby''.
Zamilkła na moment i dodała:
Sir Bartholomew był chyba niezwykle mądrym lekarzem.
Cieszył się wysokim autorytetem wśród swych kolegów po fachu.
Lubiłam go stwierdziła lady Mary.
Rozmawiał kiedyś z panią o śmierci Babbingtona?
Nie, nigdy.
Nawet słówkiem?
Nie przypominam sobie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]