[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spytałem, czy wojna domowa nie wydaje mu się najohydniejszym roóajem walki.
 Jest wstrętna, jak wszystkie, ale nie hańbi tak, jak luóie głoszą, bo przecież oby-
watele biorący się za łby mają więcej szans zdania sobie sprawy, dlaczego to czynią, niż
w wypadku, kiedy ich pęóą stadami na walkę z ludem innym. Bunty i zaburzenia we-
wnętrzne mają zazwyczaj zródło w skrajnej nęóy ludu. Są to akty rozpaczy i ostatnia
ucieczka nieszczęśników, przez którą zdobyć mogą lepsze warunki życia, a nawet posiąść
pewną część właóy. Ale zaznaczyć należy, mój synu, że im słuszniejsze są rewolty, to
znaczy, im większa jest nęóa mas, tym mniejsze są szanse dla nich wygrania stawki.
Ogłoóeni, ogłupieli, zbrojni w samą jeno wściekłość swoją, nie mogą podołać wielkim
planom i nie umieją ich przeprowaóić, toteż władca poskramia łatwo tłum nieskoordy-
nowany. Trudniej mu wziąć górę nad zrewoltowanymi możnowładcami, a taki bunt jest
wprost haniebny, bo nie ma za sobą prawa konieczności.
Koniec końcem, drogi chłopcze, zarówno domowa jak zewnętrzna wojna jest ohyd-
nym zjawiskiem i doprowaóa mnie do obrzyóenia sama myśl o niej.
ii. armia (doko czenie)
 Drogi synu  podjął po chwili mistrz  postaram się dać ci całokształt onej hańby
i sławy jednocześnie biednych żołnierzy, pełniących służbę u króla. Wojna bezsprzecznie
cofa nas wstecz, ku pierwotnemu brutalizmowi, i jest skutkiem tej óikości, którą posia-
damy na równi ze zwierzętami. Nie mam tu na myśli samych jeno potężnych lwów lub
zacietrzewionych kogutów, które są niezmiernie dumne z bitek, ale przytoczę bodaj pta-
szęta, jak sojki i sikory, o nawyknieniach naówyczaj kłótliwych, ba& nawet owady, jak
osy i mrówki, staczające ze sobą walki tak zażarte, że nie mamy przykładów podobnych
nawet w óiejach rzymskich.
Powód zasadniczy onych starć jest ten sam u człowieka i zwierzęcia. Ióie im o zdo-
bycz lub zapewnienie sobie posiadania Å‚upu, o obronÄ™ jamy czy gniazda lub o pozyskanie
Walka, Zwierzęta, Kondycja
samicy dla celów rozkoszy i rozmnożenia gatunku. Nie ma najmniejszej różnicy pomię-
luóka
óy zwierzęciem a człowiekiem w tym wypadku, a porwanie Sabinek żywo przypomina
nocne walki jeleni, które posoką swoją roszą lasy nasze. Umiemy tylko ubarwić owe
motywy niskie i przyroóone ideą honoru, o czym gadamy jak najęci, nie licząc się ze
ścisłością rozumowania.
Przypisując óisiaj wojnie motywy szlachetne, dostojne i bohaterskie, operujemy jeno
niejasnymi formułami uczuciowymi, niczym więcej. Im mniej prostym, jasnym i okre-
ślonym jest cel wojny, tym baróiej zasługuje ona na potępienie, a w wypadkach, kiedy
luóie dochoóą do zab3ania się wzajem dla samego jeno honoru, musimy tę zbrod-
nię napiętnować jako straszliwy czyn, jako opętanie rozpaczliwe. Prześcigamy wówczas
najóiksze potwory lasów, które nie zadają sobie ran bez rozsądnych powodów. Można
w takich razach stwieróić, że człowiek jest gorszy i baróiej wynaturzony w staczanych
przez siebie wojnach od óikich bawołów i zajadłych mrówek, w bojach, jakie toczą ze
sobÄ….
Nie koniec na tym. Nienawióę armii nie tyle ze względu na śmierć, jaką sieje wo-
kół, ile z powodu otępienia i głupoty, które idą jej śladem. Nie ma gorszego wroga sztuki
i wieóy od przywódcy najemnych żołdaków lub partyzantów, tym więcej iż zazwyczaj
dowódca taki ani trochę wyżej nie stoi intelektualnie od bandy rozbójników, którą pro-
waói. Nawyczka narzucania siłą swej woli czyni wojskowego zgoła niewrażliwym na sztu-
kę elokwencji, której zródłem jest potrzeba przekonywania rozumowego. Toteż żołdak
szczyci się pogardą słowa i wszelkich wiadomości z zakresu piękna.
%7łołnierz
PamiÄ™tam wszak, że kiedy byÅ‚em bibliotekarzem biskupa w Séez, znaÅ‚em pewnego
kapitana, starego człowieka, osiwiałego w rzemiośle wojennym, posiadającego sławę nie-
zmiernej odwagi i szczycącego się szeroką blizną, przecinającą mu całą twarz. Było to
dobre chłopisko; zabił wprawóie mnóstwo luói i zgwałcił kilka tuzinów ślicznych za-
anatole france Poglądy księóa Hieronima Coignarda 40
konniczek, ale nie uczynił tego przez jakąś specjalną złość. Rozumiał się wcale dobrze
na swej sztuce, a nikt mu dorównać nie mógł w dyscyplinie, jaką narzucił swemu puł-
kowi, który też defilował podczas parady lepiej od wszystkich innych. Poza tym był to
człek o złotym sercu i óielny kompanion do szklanki& ba& nawet do óbana, co zresztą
stwieróiłem sam, stawiając mu nieraz czoło w gospoóie  Pod Siwym Koniem .
Zdarzyło się, że towarzyszyłem mu pewnego dnia (zaprzyjazniliśmy się bowiem przy
szklance), podczas gdy uczył swych luói, jak się mają orientować w polu według gwiazd.
Wyrecytował im przede wszystkim rozkaz pana Louvois w tej sprawie, który od lat trzy-
óiestu bębnił ciągle, przeto nie pomylił się ni razu, zupełnie jak bym ja nie uczynił
omyłki, klepiąc Pa er nos er lub e. Potem oświadczył żołnierzom, że zaczną szukać na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •