[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nią ukryć i jeszcze raz przebiegła w myślach środki ostrożności, jakie przedsięwzięła.
Czy jesteś już gotów, Alvinie? spytała.
Tak odparł Alvin, a w jego głosie zabrzmiała dziwna nuta, która kazała jej spojrzeć nań
uważnie.
Najlepiej zatem będzie, jeśli przestaniesz myśleć o czymkolwiek, tak jak przedtem. Za chwilę
stracisz świadomość wszystkiego, co się dookoła dzieje, i odzyskasz ją dopiero w Diaspar.
Alvin odwrócił się do Hilvara i powiedział szeptem, żeby nie usłyszała tego Seranis:
Do widzenia, Hilvarze. Nie martw się ja wrócę. Potem znowu odwrócił się twarzą do
Seranis.
Nie mam do ciebie żalu o to, co chcesz zrobić powiedział głośno. Nie wątpię, że uważasz
to za najlepsze wyjście z sytuacji, ale sądzę, iż się mylisz. Diaspar i Lys nie powinny pozostać
odseparowane na zawsze; któregoś dnia mogą rozpaczliwie siebie nawzajem potrzebować. Wracam
więc do domu ze wszystkim, czego się tu dowiedziałem i nie wydaje mi się, abyście potrafili
mnie zatrzymać.
132
Nie zwlekał już dłużej i dobrze zrobił. Seranis nie uczyniła żadnego ruchu, ale poczuł nagle, że
ciało wymyka mu się spod kontroli. Siła, która wypierała jego własną wolę, była jeszcze większa,
niż się spodziewał i uświadomił sobie, że Seranis musiało pomagać wiele ukrytych umysłów.
Zaczął bezradnie iść z powrotem w kierunku budynku i przez jedną okropną chwilę pomyślał
sobie, że jego plan się nie powiódł.
Nagle błysnęła stal i kryształ i otoczyły go metalowe ramiona. Jego ciało wyrywało się im, czego
się spodziewał, ale te wysiłki były bezcelowe. Ziemia uciekała mu spod nóg i kątem oka dostrzegł
skamieniałego ze zdumienia Hilvara z głupawym uśmieszkiem na ustach.
Robot niósł go kilkanaście stóp nad ziemią dużo szybciej, niż może biec człowiek. Seranis szybko
pojęła podstęp i gdy złagodziła swą kontrolę nad ciałem Alvina, ten przestał się szarpać. Ale
Seranis jeszcze nie dała za wygraną i teraz nastąpiło to, czego Alvin obawiał się najbardziej i
czemu starał się ze wszystkich sił przeciwstawić.
W jego mózgu zmagały się dwie różne istoty i jedna z nich błagała robota, żeby postawił go na
ziemi. Prawdziwy Alvin czekał z zapartym tchem, nie opierając się nawet zanadto siłom, których i
tak nie potrafiłby przemóc. Ryzykował; trudno było z góry przewidzieć, czy jego niepewny
sojusznik będzie wypełniał tak skomplikowane rozkazy, jakie mu wydał. Pod żadnym pozorem
powiedział robotowi nie możesz słuchać dalszych moich rozkazów, dopóki nie znajdziemy się z
powrotem w Dia-spar". Teraz wydawał takie właśnie rozkazy i jeśli mimo wszystko robot ich
posłucha, to los Alvina zostanie przesądzony.
Nie zawahawszy się ani przez chwilę, maszyna pędziła drogą, którą tak dokładnie jej opisał.
Cząstka jego wciąż błagała o uwolnienie, ale wiedział już, że jest bezpieczny. Seranis też to chyba
zrozumiała, ponieważ siły we wnętrzu jego mózgu przestały się zwalczać. I znowu odzyskał
spokój, jak wieki temu inny wędrowiec, który przywiązany do masztu swego statku, słyszał
zamierający w dali śpiew Syren.
Rozdział 15
Alvin nie zaznał spokoju, dopóki nie znalazł się znowu w sali Ruchomych Dróg. Przez cały czas
istniało niebezpieczeństwo, że ludzie z Lys zdołają zatrzymać, a nawet zawrócić z drogi wagon,
którym podróżował. Ale powrót do Diaspar był nie obfitującym w wydarzenia powtórzeniem drogi
na zewnątrz. W czterdzieści minut po opuszczeniu Lys był już w Grobowcu Yarlana Zeya.
Oczekiwali go tam słudzy Rady odziani w oficjalne, czarne szaty, których nie nosili od wieków.
Ahdna nie zdziwiła obecność tego komitetu powitalnego. Pokonał już tyle przeszkód, że jedna
więcej nie robiła dużej różnicy. Wiele się nauczył od chwili opuszczenia Diaspar i z tą wiedzą
przyszła pewność siebie, granicząca niemal z arogancją. Co więcej, miał teraz potężnego, choć
kapryśnego sprzymierzeńca. Nie potrafiły pokrzyżować mu planów najlepsze umysły Lys; był
przekonany, że Diaspar nie będzie pod tym względem lepsze.
Istniały racjonalne podstawy, aby być o tym przekonanym, ale jednocześnie ta pewność opierała
się po części na intuicji na wierze w przeznaczenie, która powoli rozwijała się w umyśle Alvina.
Tajemnica jego pochodzenia, pomyślne zakończenie wyprawy, jakiej nie odbył nigdy żaden
człowiek, otwierające się przed nim nowe perspektywy działania wszystko to składało się na
jego rosnącą pewność siebie.
Alvinie powiedział dowódca straży miejskiej mamy rozkaz towarzyszyć ci, gdziekolwiek
się udasz, dopóki Rada nie wysłucha ciebie i nie wyda stosownego wyroku.
134
O co jestem oskarżony? spytał Alvin.
Nie zostało jeszcze wysunięte żadne oskarżenie przeciwko tobie padła odpowiedz. Jeśli
okaże się to konieczne, sformułuje się je po przesłuchaniu.
A kiedy się ono odbędzie?
Spodziewam się, że niedługo. Strażnik był najwyrazniej zakłopotany i nie bardzo wiedział,
jak wybrnąć z nieprzyjemnej misji. Ten robot powiedział wskazując na towarzysza Alvina
skąd się tu wziął? Czy to jeden z naszych?
Nie odparł Alvin. Znalazłem go w Lys, w kraju, w którym byłem. Sprowadziłem go tutaj,
aby go skonfrontować z Centralnym Komputerem.
To spokojne oświadczenie wywołało spore poruszenie wśród strażników. Sam fakt, że poza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]