[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go odtransportować w takie miejsce na zawsze. Kilka miesięcy i będzie gotów spro-
stać swoim obowiązkom, nie sądzi pan?
111
– Samo dotarcie tam zabiera więcej niż kilka miesięcy, a część skazańców na-
wet nie przeżywa podróży. A jeśli przeżyją, to tamtejsze surowe warunki załamują ich
w ciągu pierwszych kilku tygodni. Jest pan pewien, że chce wysłać tam syna?
Milton nie zamierzał pozwolić, aby Richard znów wymknął mu się z rąk. Jeśli
chłopak nie da sobie przemówić do rozsądku, na Boga, miał zamiar zastosować takie
środki, które na pewno go przekonają. Syn musi mu wynagrodzić te dziewięć lat bie-
dy. Dziewięć lat bezsilnej frustracji, kiedy to Milton nie mógł sobie pozwolić na te
kilka rzeczy w życiu, z których czerpał przyjemność.
– Wysyła się tam ludzi i za mniejsze przestępstwa, prawda? – przypomniał więc
Ablowi.
Abel wzruszył ramionami.
– Nasze więzienia są przepełnione, a skazańcy pracują przecież za darmo. Au-
stralia potrzebuje dużo rąk do pracy, jeśli chcemy ją zmienić w obiecujące nowe tery-
torium brytyjskiej korony. Nie ma tam jeszcze nic oprócz kolonii karnych i nie ma z
nich drogi ucieczki. Jedyne przypływające tam statki przywożą nowych skazańców.
Wysłanie tam człowieka naprawdę nie daje żadnej nadziei.
Milton uśmiechnął się sam do siebie.
– Tak, warunki są raczej surowe, ale być może tylko to zdoła zmienić tego bun-
townika... jeśli tylko można załatwić zwolnienie Richarda natychmiast, gdy będzie
gotów do wypełnienia swojego obowiązku. Czy da się to zorganizować?
– Wszystko da się zorganizować – odparł nieco skonfundowany Abel.
T LR
Na widok jego wyraźnego zmieszania Milton zmarszczył czoło. Czy był zbyt
chłodny i za obcesowy nawet dla Cantela, tego człowieka z niższych sfer? Czy to nie
oczywiste, że Richard na to wszystko zasługuje? Wystarczyło, żeby Cantel rozejrzał
się wokół, w jakim strasznym stanie było Willow Woods, a zrozumiałby szkody wy-
rządzone przez Richarda własnej rodzinie.
– Najpierw zobaczmy, co on sam ma do powiedzenia. Jeśli jest gotów podpo-
rządkować się i pomóc rodzinie, zamiast ją krzywdzić, wówczas można mu wybaczyć.
Obudź go! – polecił Milton Olafowi.
Interpretacja rozkazu przybrała u Olafa formę mocnego kopnięcia Richarda w
bok. Abel odwrócił się. Milton rzucił rosłemu durniowi wściekłe spojrzenie.
– Trochę wody albo soli trzeźwiących, ty głupcze.
– Nie widzę nic takiego – odparł Olaf.
– Niee... potrzebne – jęknął Richard. – Co to, do licha? – dodał, stwierdziwszy,
że z trudem może wstać, gdyż ręce ma związane z tyłu.
Przewidywał, że tak będzie, gdy zobaczył tego tępego olbrzyma Olafa, który kop-
nął drzwi do jego pokoju, nawet nie sprawdzając, że nie są zamknięte. Richard był
112
sam i jadł kolację przysłaną mu przez Ohra wraz z wiadomością, iż został zatrzyma-
ny przez barmankę w tawernie obok.
Od razu poznał Olafa, jednego z trzech osiłków wynajętych przez Miltona, gdy
syn był już za duży, żeby bić go rózgą. Ostatnie wspomnienie z Willow Woods doty-
czyło żądania ojca, by obciął włosy, sięgające mu zaledwie do ramion. Oczywiście
odmówił, choć wiedział, że zostanie za to ukarany. Ale wtedy toczył już z ojcem
otwartą wojnę. Milton nakazał więc swoim gorylom obciąć Richardowi włosy, a ci
wywlekli go z łóżka, gdy był pogrążony w głębokim śnie, przywiązali do krzesła i
praktycznie go oskalpowali. Boże, wpadł wówczas w bezsilną furię. Tej samej nocy
wyruszył do Londynu, nie oglądając się ani razu za siebie.
Tak naprawdę poczuł dziką radość na widok Olafa stojącego na wyłamanych
drzwiach. Nawet się jeszcze nie dziwił, co ten drań tam robi. Myślał tylko o jednym: o
zemście.
Przeklęty olbrzym Olaf nadal był dużo wyższy od niego, ale głupi, a Richard wy-
rósł już z lat chłopięcych. Ale nie zdążył nawet przez chwilę porozkoszować się myślą
o spuszczeniu lania Olafowi, gdy otoczyło go pięciu innych mężczyzn i cała szóstka
wspólnie przewróciła go na ziemię. Mieli taką przewagę liczebną, że nie potrzebowali
go wcale bić, ale jeden to zrobił.
Teraz, w gabinecie ojca, Richardowi wreszcie udało się wstać. Próba uwolnienia
rąk okazała się daremna, na próżno też rzucał ojcu wściekłe spojrzenia. Jak to się
stało? Był taki pewny, że nikt w okolicy go nie rozpoznał, ale najwyraźniej ktoś to
T LR
zrobił i przybiegł z tą wieścią prosto do hrabiego.
W ogóle nie powinni się tam z Ohrem znaleźć, wtedy nic by się nie wydarzyło.
Powinni być ostrożni: wyjechać stąd i zatrzymać się na noc w jakimś zajeździe bliżej
Londynu, daleko od Willow Woods. Ale marzyło mu się złapanie Charlesa rano na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]