[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wszystko dobrze, wszystko dobrze.
- Rany boskie, Jaq, czy ty wiesz... Co ja zrobiłem ze swoim życiem...
- Nie jesteś złym człowiekiem.
- Ale, Jaq, ale-ale...
- Nic już nie mów.
- Ale ja...
- Tak, tak, tak.
- Nie.
Zamilkł, zmuszony jej ustami na swoich ustach; pocałunek niczym transfuzja krwi.
Odetchnąwszy - zasnął.
Ocknął się i poczuł, że nie ma przy nim Jaqueritte. Zawołał na światło i w kabinie się
rozjaśniło. Poszła gdzieś.
Kilka minut spędził w łazience. Potem przełknął porcję subkonu, znanego powszechnie na
orbicie pod slangową nazwą trupiego żarcia, wdział spodenki i wypłynął na korytarz. Miał
33
zamiar zajrzeć do Kamienia; Kamień mu się śnił, a nie był to sen przyjemny, i teraz Schwarz
postanowił złapać swój strach za gardło - w każdym bądz razie jeden ze strachów, ten
mniejszy. Skafander zostawił był w śluzie przykołnierzowej i w tamtą stronę się kierował.
Wspiąwszy się na najwyższy poziom, tuż pod kioskiem, skręcił od głównego, pierścieniowego
korytarza - ku rufie; przy końcu tej odnogi znajdowała się drabinka prowadząca do rury osi
statku, którą przechodziło się przez pierwszy Kołnierz Breneki; we wnęce po lewej wieszano
skafandry. Jednak skręciwszy, zapomniał o skafandrach, zapomniał o Kamieniu.
- Yusuuuf!!
Hasasyn podniósł nań wzrok, opuścił nóż.
- Yusuuuf!! - wrzasnął Schwarz po raz drugi i skoczył na niego.
Arab kopnął Jaqueritte w brzuch i posłał trupa na Niemca; zderzenie ich ciał, martwego i
żywego, wyhamowało Schwarza w połowie korytarzyka. Yusuf swym kopnięciem dodatkowo odepchnął
się wstecz i miał teraz za plecami ścianę zamykającą ślepy korytarzyk, a nad głową wlot do
rury osi habitatu. Szybkim ruchem schował nóż do pochwy ukrytej pod dresem, pod lewą pachą; a
był to wielki, złowrogo zakrzywiony nóż o szerokiej, czarnej jak śmierć klindze z dwoma
ostrzami.
- Zatrzymaj się, Aax - rzekł hasasyn. - Nie ruszaj się.
Schwarz złapał za pocerowany T-shirt, za gładkoskóre udo i obrócił Jaqueritte twarzą do
siebie. Zobaczył poderżnięte gardło. Spojrzał w martwe oczy. Wrzasnął po raz trzeci.
Yusuf nie czekał, bo też nie bardzo było na co czekać. Kopnął w podłogę i dał nura do
wnętrza rury osi. Schwarz nie zdobył się na brutalne odepchnięcie ciała Jaqueritte i już na
starcie stracił do hasasyna kilkanaście sekund. W efekcie, gdy wreszcie wzleciał do rury,
była ona już pusta. Złapał za szczebel, wyhamował, znieruchomiał; wszystko w nim zatrzymało
się na tę krótką chwilę, by zaraz podjąć bieg w przeciwnym kierunku. Nie było sensu ścigać
Yusufa: mógł on pójść ku rufie, mógł ku dziobowi; a w tym drugim przypadku mógł zejść na
pierwszy poziom Breneki z przeciwnej strony i znajdować się już teraz w dowolnym miejscu
habitatu.
Schwarz spłynął na dół, do porzuconej Jaqueritte. Przeleciał przez niepowstrzymywalny w
swej ekspansji wszechświat krwi, chwycił kobietę za prawy nadgarstek i jął holować za sobą.
Posuwał się teraz nagłymi, brutalnymi szarpnięciami, zwłoki obijały się za nim o ściany, na
zakrętach ciągnęły w złą stronę, musiał zapierać się nogami we wgłębieniach uchwytów. A
kierował się rurą ku śluzie pierwszego Kołnierza. Nie ubrał skafandra. Wepchnąwszy Jaqueritte
do wnętrza śluzy, zatrzasnął gródz. Następnie zawrócił po raz drugi.
Zszedł przez kiosk; nie było w nim Xiena. Zatrzymał się tu na moment przy jednym z
pomocniczych terminali i wywołał program monitorujący zmiany zachodzące w atmosferze
habitatu, ten, nad którym pracowała przed śmiercią Jaqueritte; czasami zaglądał jej przez
ramię, więc znał mniej więcej jego możliwości. Rozwinął przestrzenny model statku i wskazał
znacznikiem odpowiednią izbę; natychmiast wyskoczyły dane. Schwarz otworzył jeden ze schowków
wbudowanych pod terminal, wybrał metalowy klips z zieloną kropką i zapiął go sobie na płatku
prawego ucha.
- Linia bezpośrednia numer dwanaście - rzekł programowi. - Sygnał ciągły i brak sygnału;
warunki wzajemnie wykluczające się. Filtr danych dla sygnału ciągłego: wzrost zawartości
dwutlenku węgla w przedziale minimum minutowym, widełki standard z K120Pro. Przyjąłeś?
- Tak - odparł program. - Wykonuję.
Schwarz przywołał na terminal z powrotem główne menu i wyszedł. Po dotarciu na trzeci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]