[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiecie... Opadła na oparcie fotela.
Wiem. I wiem również w związku z tym, jaki był trzeci powód. %7łycie człowieka w zamian za
kawałek sznurka z jego szubienicy to interesująca wymiana. Choć przyznam, że mogliście mieć w
sercu nieco więcej litości.
I w-wwy zająknęła się mówicie o litości. Inkwizytor! Wypluła ostatnie słowo, jakby
było przekleństwem. Opuszczam to przeklęte miasto! Huknęła pięścią w blat stołu, aż dzbanek
z winem niebezpiecznie zadrżał.
Nie radzę powiedziałem. Czy będziecie tutaj, czy sto mil stąd, niewiele wam pomoże. Ale
tak jak mówiłem: nawet jeśli moje podejrzenia się potwierdzą, macie czas. Co najmniej sześć dni.
Dlaczego akurat sześć? zapytał zdumiony Springer.
Wstałem.
Nie zapomnijcie o pierniczkach przykazałem mu. Natomiast wam zwróciłem się w
stronę Rity radzę znalezć księdza i szczerze się wyspowiadać. A przed snem zmówić różaniec.
Pewnie niewiele to pomoże, ale zawsze... Wybaczcie, teraz pójdę porozmawiać z medykami.
* * *
Zwłoki Lindego przetransportowano do jednej z piwnic na wino i tam właśnie zebrali się trzej
medycy, by dokonać dokładnych oględzin jego ciała. Nie wiem, czemu wybrali sobie akurat
piwnicę, bo było w niej ciemno, zimno oraz wilgotno. %7łe zimno i wilgotno, to jeszcze nikomu nie
powinno przeszkadzać, ale mrok utrudniał badanie. Dlatego przede wszystkim kazałem przynieść
ile się tylko dało lamp i ustawić je w pobliżu ciała leżącego na grubym, dębowym blacie.
Mogę was prosić o rozmowę na osobności, mistrzu? zagadnął cicho jeden z medyków,
kiedy służący ustawiali lampy.
Tak odparłem i odszedłem z nim na stronę.
Nie wiem, jak to powiedzieć... Medyk zaściskał dłonie w wyraznym zdenerwowaniu.
Mogę się rzecz jasna mylić...
Mówcie śmiało rzekłem. Każda hipoteza jest dobra jak inna.
Tylko, że to mistyka... Podniósł wzrok i Spojrzał mi w oczy. Uśmiechałem się. No tak, ja
wiem, że wy bliżej jesteście takich spraw, ale medycyna jest przecież nauką...
Mój drogi doktorze powiedziałem cicho, ale stanowczo. Nie będziemy rozmawiać o
medycynie oraz mistyce i nauce. Chciałbym usłyszeć o twoich podejrzeniach.
Zauważyłem ślady na szyi wyszeptał. Ledwo widoczne zsinienia. Jakby go ktoś dusił,
mistrzu. Ale ludzkie palce nie pozostawiają takich śladów. To nie wybroczyny, lecz jedynie jakby...
Cień dokończyłem za niego i pokiwałem głową. Nazywamy to widmowym dotykiem,
doktorze.
Zadrżał i tym razem zaczął nerwowo szarpać siwą, kozią bródkę.
Wiem szepnął jeszcze ciszej. Słyszałem o tym. Ale przecież w naukowy sposób nie
idzie...
Dziękuję powiedziałem i skinąłem mu głową.
Podszedłem do ciała, by samemu przyjrzeć się szyi Lindego. Wcześniej nie zauważyłem
śladów, o których mówił doktor, ale nie było w tym nic dziwnego. Widmowy dotyk objawia się
dopiero w kilka godzin po śmierci. Byłem jednak zadowolony, że moje niejasne podejrzenia
zyskiwały tak mocne potwierdzenie. Co nie oznaczało, że mógłbym być zadowolony z wszczęcia
śledztwa oraz rozpoczęcia poszukiwań czarownika lub czarownicy, którzy posłużyli się magią, aby
zabić Lindego.
Kiedy podszedłem do zwłok, dwaj pozostali medycy ustąpili mi miejsca. Wziąłem do ręki
lampę, i dokładnie sobie przyświecając, obejrzałem ciało. Bynajmniej nie zamierzałem poprzestać
na szyi, lecz zbadałem trupa od paznokci u stóp aż po skórę na głowie. Trwało to dość długo, ale
poza tymi, przypominającymi cienie lub leciutkie smużki kurzu, śladami na szyi nie znalazłem nic.
Oczywiście ciało Lindego było w pożałowania godnym stanie, lecz wynikało to z niezdrowego
trybu życia i starości, a nie z przyczyn zewnętrznych. Pofałdowana, żółta skóra na brzuchu,
wiszące, sflaczałe piersi, kruche, łamliwe paznokcie, zepsute zęby, wygięte artretyzmem stopy,
żółte, przekrwione białka oczu... Taaak, Linde pozbawiony brokatów, aksamitów i jedwabiów
wyglądał teraz niczym napuchnięta, martwa ryba.
Apopleksja stwierdził autorytatywnym tonem jeden z medyków. Jak nic: apopleksja.
W samej rzeczy, szanowny profesorze potwierdził drugi medyk. Apopleksja. Uniósł
oczy do nieba, a raczej w tym wypadku w stronę ceglanego sufitu. Cóż za błyskawiczna trafność
sądów.
I tak właśnie zapiszemy w protokole zadecydowałem. Gdyż żaden inny powód, poza
wymienionym przez was, uczeni mężowie, nie przychodzi mi do głowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]