[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Towarzyszyła mu żona.
- Nazywam się Weller - przedstawił się. - Nasz syn potrzebuje pomocy.
- Co się stało? - zapytała Beth, przypatrując się bladej twarzyczce
dziecka.
Pani Weller podała jej buteleczkę z tabletkami acetaminofenu,
sprzedawanymi bez recepty.
- Dobrał się do tego.
Beth przystąpiła do akcji. Wezwała także Katie.
- Poproś doktora Sullivana. Przypadkowe zatrucie acetarainofenem.
Katie pobiegła po lekarza, Beth tymczasem zwróciła się do rodziców
chłopca:
- Ile tabletek połknął?
Zrozpaczona matka załamała spracowane dłonie.
- Nie wiem dokładnie. Butelka była pełna, dopiero co ją zaczęłam.
Zadzwonił telefon, a kiedy wróciłam, tabletki leżały rozsypane na
podłodze. Wydawało mi się, że dobrze zakręciłam, ale butelka spadła ze
stolika i nakrętka musiała się obluzować. Samuel miał je jeszcze w buzi,
więc kazałam mu je wypluć, ale jak wszystko wsypałam z powrotem,
buteleczka zapełniła się tylko do połowy. Tam było sto tabletek! -
zaszlochała.
- Wymiotował? - zapytała Beth. - Dała mu pani jakiś środek wymiotny?
Kobieta zaprzeczyła.
- Nie mam w domu niczego takiego. Starszym dzieciom nigdy to się nie
przydarzyło.
- Można go kupić w każdej aptece. Warto mieć go pod ręką. Nigdy nie
wiadomo, kiedy się przyda. - Nie jest to najlepsza pora na wykład o
zawartości domowej apteczki. - Kiedy to się stało?
- Jakieś trzy kwadranse temu. Rozmawiałam przez telefon. Potem
zbierałam tabletki, dzwoniłam do męża. Trzeba jeszcze dodać jazdę do
szpitala.
Beth zanotowała tę informację.
- Wyzdrowieje? - niepokoiła się pani Weller.
- Ten środek niszczy wątrobę i nerki. Trzeba zrobić płukanie żołądka,
zanim acetaminofen spowoduje trwałe uszkodzenia.
- Wcale nie wygląda na chorego - zauważył ojciec.
- Nawet poważne zatrucia miewają bezobjawowy przebieg.
- Czy on...? - szepnęła pani Weller.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - zapewniła ją Beth. - Im prędzej
usuniemy toksynę z jego organizmu, tym lepiej. Zaraz przyjdzie doktor
Sullivan.
Nie czekając na jego polecenia, zaczęła przygotowywać się do zabiegu.
Na wypadek, gdyby nastąpiła blokada dróg oddechowych, wyjęła też
aparat do odsysania.
Do gabinetu wpadli doktor Sullivan, Katie i Rose. Beth poprosiła pana
Wellera, by położył dziecko na stole.
- Proszę pobrać krew na poziom enzymów wątrobowych, czas
protrombiny, BUN i glukozę. Powiedzcie w laboratorium, żeby się
pospieszyli z poziomem acetaminofenu. Tymczasem zrobimy płukanie, a
potem podamy mu węgiel aktywny.
Cichy płacz Samuela przeszedł w przerazliwy wrzask, który Beth ze
wszystkich sił starała się ignorować. Zabieg nie należał do przyjemnych,
lecz konsekwencje zaniechania go były niewspółmierne do chwilowej
niewygody.
Rose ułożyła chłopca w odpowiedniej pozycji, podczas gdy Beth
przygotowywała sondę. W końcu doktor Sullivan wprowadził ją do
przełyku i dalej. Do płukania zastosował zwyczajną sól fizjologiczną. Po
chwili mętna treść żołądkowa zaczęła się wylewać rurką.
Laborantka pobrała próbki krwi chłopca, po czym pospiesznie opuściła
salę.
Doktor Sullivan powtarzał czynność kilka razy, aż Beth dała znak, że
wystarczy, po czym osłuchał jamę brzuszną dziecka.
- Perystaltyka słyszalna. Zróbmy jeszcze płukanie z węglem i
surbitolem. - Przez cały czas doktor Sullivan tłumaczył rodzicom Sama
działanie zastosowanych środków. - Węgiel wchłonie i zwiąże
acetaminofen w jelicie, a ponieważ nie ma żadnych oznak niedrożności,
podamy mu środek przeczyszczający.
- Wyzdrowieje? - dopytywała się matka.
- Zagrożenie jeszcze nie minęło, ale nie przewiduję większych
komplikacji. Za parę godzin wyniki badania krwi pokażą, czy usunęliśmy
toksynę, nim została wchłonięta przez organizm.
- A jeżeli została wchłonięta?
- Wówczas siedemnaście razy co cztery godziny otrzyma doustnie
odtrutkę o nazwie acetylocysteina. Może mu się to nie spodobać, ale w
odróżnieniu od krajów europejskich nasze ministerstwo zdrowia nie
dopuszcza takiej kroplówki. Zostanie na obserwacji na oddziale
pediatrycznym. Czy mają państwo swojego lekarza domowego?
Pani Weller pokręciła głową.
- Dopiero się tutaj sprowadziliśmy. W przyszłym tygodniu byłam
umówiona na wizytę u doktora Lockwooda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]