[ Pobierz całość w formacie PDF ]
namawiała
do wysłuchania jego płyty. W 1981 roku Pogorelić debiutował w Carnegie hall w Nowym Jorku i
odniósł wielki
sukces. Jego koncerty wywoływały prawdziwy szał na
widowni, ale zdarzało się też słyszeć pojedyncze gwizdy.
Z czasem chorwacki pianista stał się jeszcze bardziej radykalny, próbując bardzo wolnych temp, na
granicy zerwania,
jak w XXXII Sonacie op. 111 Beethovena, granej dwukrotnie
dłużej niż zwykle. Stworzył fundację, by wspierać młodych
chorwackich muzyków; festiwal w Niemczech, by prezentować nieznane talenty i wielkie
nazwiska; konkurs w Kalifornii, by wyłaniać nowe osobowości klawiatury. Prowadził
działalność charytatywną na rzecz mieszkańców Sarajewa
i dawał koncerty, wspierając odbudowę miasta. W1996 roku, po śmierci swojej nauczycielki i żony,
zawiesił karierę,
ale pózniej stopniowo powracał na międzynarodową scenę, nie tracąc nic ze swej werwy i
oryginalności.
Ostatnio wznowił polemikę wokół konkursu chopinowskiego, domagając się rewizji swojego
"procesu" i przeba-
dania od nowa przyznanych w owym czasie ocen. "Chcę
poznać prawdę, uwolnić się od cienia, który od tego czasu __"
mi ciąży. Nie mogę zrozumieć, dlaczego - będąc laureatem
konkursu Casagrande w Terni i konkursu w Montrealu
- zostałem w ten sposób potraktowany w Warszawie",
oświadczył w wywiadzie dla dziennika "Rzeczpospolita".
"Ale o co mu chodzi? - zirytował się organizator Albert
Grudziński. - O kolejny skandal? Nikt nie może podważać decyzji jury, które są ostateczne jak
werdykty wymiaru
sprawiedliwości".
Ivo Pogorelić, który wystąpił na festiwalu chopinowskim
w Warszawie, jakby dając wyraz swej dezaprobaty, zmienił
program, zastępując III Sonatę polskiego kompozytora II Sonatą Rachmaninowa.
Martha odnosi się do niego z wielką serdecznością. Pogorelić, obecny na jednym z koncertów
festiwalu Argerich
w Lugano, mieście, w którym obecnie mieszka, zjawił się za
kulisami, by ucałować pianistkę i rzucić drwiące spojrzenie
jej kolegom:
- Dobrze, dość cię już wykorzystali. Teraz zajmiesz się
mną.
Chorwacki pianista snuł kiedyś plany międzynarodowego tournee z dwoma nazwiskami na afiszu:
Argerich i Pogorelić. Kiepski rym, ale jakże obiecująca perspektywa.
17. MOSKWA
Rosyjskie przyjaznie i śmierć Juanity
Martha już jako dziecko była zafascynowana Rosją. Rodzina jej matki wywodziła się z Białorusi,
skąd uciekła, żeby
uniknąć pogromów. Bardzo wcześnie pianistka zainteresowała się muzyką Prokofiewa. Zwłaszcza 1
Koncertem skrzypcowym D-dur, prawdziwą czarodziejską baśnią na orkiestrę,
której słuchała na małym gramofonie w domu. Jeszcze inny
utwór zachwycił jej przedwcześnie dojrzałą duszę i rozbudził zamiłowanie do cudowności: Dafnis i
Chloe Ravela. Jeśli
podczas koncertów Martha Argerich zawsze czuła głębokie
porozumienie z Prokofiewem i Ravelem, to dlatego, że ich
język jest jej bliski od najmłodszych lat. Kiedy gra II Koncert tego pierwszego i Koncert G-dur
drugiego, czasem się
uśmiecha, gdyż rozpoznaje w ich muzyce uczucia bliskiej
jej osoby, głos kogoś z rodziny, spogląda w lustro własnej niewinności. Beethoven będzie jej
pierwszą miłością.
Nigdy nie wyleczy się z urzeczenia IV Koncertem. Mistrz
z Bonn zawsze będzie jej imponował. Schumann zostanie
jej przyjacielem od serca, ale to Prokofiew i Ravel staną się
członkami rodziny. "To oni mnie kochają", mówi żartem, by
wyrazić owo oczywiste, bezwarunkowe uczucie.
Cechą wspólną muzyki tych dwóch kompozytorów jest
czystość wyrazu i całkowity brak sentymentalizmu. Wyobrażamy ich sobie jako ludzi
zdystansowanych i oszczędnych w słowach: stanowczych w przypadku Prokofiewa,
przemyślanych i zrównoważonych u Ravela. Dzielą zamiłowanie do baśni i starych legend.
Wyczucie rytmu i barwy
zbliża ich jeszcze bardziej. Nie wspominając o ukochaniu
świata dzieci, czego wynikiem jest u pierwszego Piotruś
i wilk, a w dziele drugiego Moja matka gęś. Prawdziwi towarzysze zabaw artystki, która nie chce
dorosnąć.
W dociekliwym, entuzjastycznym i otwartym umyśle
Marthy zamiłowanie do Rosji i Francji mogły się ze sobą
pomieszać. To prawda, że na dworze w Sankt Petersburgu
mówiło się po francusku, Tołstoj swobodnie przechodził
od języka Moliera do języka Puszkina, a rosyjscy kompozytorzy (z Musorgskim na czele) karmili
się Traktatem
o nowoczesnej instrumentacji i orkiestracji Berlioza. Dodajmy,
że Prokofiew i Poulenc byli przyjaciółmi i z upodobaniem
nawzajem się naśladowali.
W wieku trzynastu lat Martha była pod wielkim wrażeniem Andre Gide'a. Immoralista rozbudził jej
zainteresowanie dewiacją. Ciasna brama ożywiała zakorzenione
uczucia chrześcijańskie. Gide miał w istocie wszystko, by
się jej podobać: był homoseksualistą, pianistą, fanatykiem
prawdy, kronikarzem swoich czasów. Jeśli zaś chodzi o Rosję, pochłaniała jedną po drugiej książki
Dostojewskiego.
Zwiaty obu pisarzy są ze sobą powiązane. Przypomnijmy
liczne artykuły, jakie Andre Gide napisał o autorze Zbrodni i kary, którego uważał za największego
pisarza swoich
234
czasów, nie kryjąc zresztą, że Dostojewski miał wpływ na
jego własne dzieło. Obaj giganci literatury byli w podobny
sposób "opętani" lekturą Ewangelii. Zagadnienie bezinteresownej zbrodni było wręcz ich obsesją.
Martha znajdowała
w ich książkach echo kryzysu mistycznego wieku dorastania, który był ściśle związany z
poszukiwaniami o charakterze estetycznym.
Jest jeszcze inny powód, tym razem polityczny, który
podsycał fascynację pianistki Rosją i Francją: ideał rewolucyjny, międzynarodowa utopia i jej
praktyczna realizacja.
Zawsze spontanicznie stawała po stronie słabszych i usiłowała, w miarę swoich możliwości,
zmienić panujący system
lub przynajmniej zwalczać przejawy niesprawiedliwości.
W wielu kwestiach Martha zachowała bardzo radykalną
wizję rzeczywistości: "Prawica to pieniądze. Nie moja bajka". Czasami mówi, że dwaj najbardziej
znaczący politycy
końca dwudziestego wieku to Gorbaczow i Mitterrand.
Rzecz jasna: Rosjanin i Francuz.
Jeśli komunistyczna Rosja tak bardzo ją pociągała jako
szesnastolatkę, to także dlatego, że w tym kraju żyli najniezwyklejsi muzycy na świecie. Gdy
nadarzyła się możliwość
wyjazdu za żelazną kurtynę, nie wahała się ani chwili. Zawdzięczała ją Ruggierowi Ricciemu.
Wielki włosko-amerykański skrzypek, który dziś, w wieku dziewięćdziesięciu
lat, wiedzie spokojne życie emeryta niedaleko Los Angeles,
mieszkał w Genewie, kiedy Martha wygrała w tym mieście
konkurs. Jego pierwsza żona Walma, z pochodzenia Argentynka, zaprzyjazniła się z Juanitą.
Ricci, urodzony w San Francisco, rozpoczął studia
u Louisa Persingera, ucznia Ysaye'a i profesora Yehudi Menuhina. Jego ojciec, człowiek bardzo
obrotny, poszedł do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]