[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyciągnęła nagle nie wiadomo skąd. Nie wiem, co mnie wzięło. Rąbnęłam to z tej popapranej
wystawy. Przyda mi się na tegoroczny zbiór bawełny.
A ty, jak znam życie, pójdziesz w tym mówi, obwijając szyję Fah swoim
futrzanym kołnierzem.
Po czym zaczyna rechotać, pękać ze śmiechu. Fah śmieje się jeszcze chwilę z nią, ale...
Nagle dochodzi do niej, że jej to aż tak nie śmieszy. Znacznie mniej, może nawet wcale a wcale!
O co właściwie tej Go chodzi? Zmieje się z niej, Fah ma wrażenie, że ten śmiech jest wszędzie,
że atakuje ją jak stado mew bezbronną starą kanapkę. Go obnaża drapieżne ząbki, wcześniej
perłowobiałe, teraz zabarwione na czarno winem. Wygląda wstrętnie, jak chore na wściekliznę
dziecko.
Fah nie czuje się już taka szczęśliwa, taka zachwycona. Czuje podły zapach tapicerki
i kociego moczu, czuje własną obcość. Zarazem jakby tęsknotę za Go, która siedzi obok, zamiast
być Farah razem z Farah i pomóc jej wyjąć z torebki ten cholerny żel antybakteryjny. Patrzy
na mijaną właśnie przez taksówkę rafinerię i te światła skaczą w jej oczach jak małe,
nienarodzone jeszcze żabki, być może zresztą to po prostu bakterie. Na jej szyi siedzi martwe
zwierzę, w ustach ma niedobry posmak i choroby z ust jakichś obcych ludzi, które odkładają się
na jej języku w postaci gęstego kożuszka. Bardzo chce splunąć, co gorsza, chyba to robi.
Wiem, że przesadzałam mówi cały czas Go. Wiem, że za bardzo go kochałam,
strasznie, obsesyjnie, strasznie, jak nikt nie kocha. Dlaczego więc on to zrobił? Dlaczego puścił
mnie dla takiego małego śmierdziela? Mieszkamy razem, ale on nienawidzi mnie jak psa,
wygaduje na mnie za plecami, nic mu we mnie nie pasuje, na czele z tym, że jestem z Polski. To
taki kraj w byłej Jugosławii, może słyszałaś. Gdy byłam bardzo mała, wybuchł tam kompletny
komunizm. Moje dzieciństwo było przez to niezle rąbnięte. Dlatego może taka jestem.
Pokazać ci tatuaż? Tutaj. W pachwinie. Orzeł. Nie wiem, dlaczego pomyślałam, że to
najlepsze miejsce, to był impuls. Chodzę na brazylianę, ale nie mam do tego przekonania.
Za każdym razem mam wrażenie, że ta baba wyrwie mi raz całą cipę z korzeniami. Jak tam?
Wszystko z tobą w porządku? Hej?
Tak szepcze Farah cichutko, może nawet niesłyszalnie. Wyobraża sobie korzenie
cipy, co nie jest wcale miłe. Są wielkie, rozrośnięte, czerwone; sięgają głęboko, ssąc soki;
przesłaniają jej wszystko, wszystko inne.
Zobacz, jakie mam ręce mówi Go, dotykając jej szyi. Szorstkie, to przez to Mr
Foods. Porada cioci Go: nigdy tam nie jedz mac n cheesa. A w ogóle: nic, co zawiera choć cień
beszamelu. Jeśli już łykać spermę, to tylko osób, które się zna. A przynajmniej lubi. O matko,
chyba nie zamierzasz...??
Niech pan się zatrzyma! Pan się zatrzyma!
Rozdział 13
Nie powinien tyle aż doliczać. Tacy są właśnie Arabowie. Narzygałaś prawie tylko
na siebie, a on musi nagle robić czyszczenie całej tapicerki i mycie karoserii z nabłyszczaniem!
Powiedziałam mu, że go zgłoszę do Federacji Konsumentów. Och, niech zresztą sobie wsadzi.
Pieniądze są kompletnie niemodne.
Kościół, kościoły są takie romantyczne, cudownie nonsensowne. Mam totalnie religijną
fazę. Byłam buddystką, ale czy to nie staje się ordynarne? Nuda, kogo nie spytasz lecę
na odosobnienie, przepraszam . Zrobili z tego dodatek do kolonoterapii. Kościół zaczyna mi się
podobać. To ponuractwo, to sztywniactwo, te złocenia, kompletny odpał. Tylko nie mogę się
zmobilizować, bo w niedzielę zawsze mam najgorszego kaca. Chociaż nie odpowiada mi,
że ludzie religijni nie mogą używać gumek. To chore, jak właściwie zabezpieczają się przed
AIDS?
Ale uwielbiam zapach kościoła; dlaczego nie zrobią takich perfum? Kadzidło, naftalina,
pleśń i oddech starca, to przypomina mi dzieciństwo, ten monstrualny komunizm. Ciągle stoi mi
w oczach, jak zdyszana przybiegam z podwórka, otwieram lodówkę, chcę sięgnąć po butelkę
mocno zgazowanego root beer, ale stoi tam tylko dzbanek spleśniałej herbaty. Nie mieliśmy
takich rzeczy, zapomnij! Jedliśmy prawie wyłącznie pierogi, borszcz, kiełbasę i te takie ich
zgniłe ogórki. No i koplatki. Nie pytaj mnie, co to jest, ale to uwielbiałam, ze stopionym masłem.
Rodziców prawie nie było w domu, walczyli. Zresztą wszyscy walczyliśmy, my, dzieci, też
pomagaliśmy, na ile mogliśmy. Mama odbijała wzywające ludzi do bojkotu systemu ulotki
na ksero, dawała nam i rozdawaliśmy je z rodzeństwem w przejściach metra, w centrach
handlowych, w szkołach językowych. Wychodziłam na balkon i patrzyłam przez lornetkę na ten
cały mur berliński. Ludzie chcieli go przekraczać, przychodzili z drabinami, ciągnikami, ale
wszystko na nic. Był ogromnie wysoki, ciągle więc haczyły o niego samoloty i chmury
zatrzymywały się u nas, i ciągle padało, kiedy na Zachodzie było ciągle słońce.
Więc jak ten Chrisa wafel teraz mówi mi...
Och przepraszam, zawsze jak się nawalę, to się zaczynam rozklejać...
Tak naprawdę nie mam nic do niego. Nie nienawidzę go w taki oczywisty sposób, w jaki
by to zrobiła każda przeciętna osoba na moim miejscu. Akceptuję fakt, że Chris jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]