[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bie, że przed podjęciem działania nie rozważyła
wszystkich aspektów i zapomniaÅ‚a o obecnoÅ›ci Kas­
sandry. Nie zamierzała jednak potulnie czekać na
228 LUCY MONROE
lotnisku, podczas gdy Anstides i jego asystentka od­
jadÄ… razem.
- Nie bądz śmieszny. Z pewnością nie chcesz
jezdzić dwa razy tam i z powrotem. Jestem szczupła
i zmieszczÄ™ siÄ™ na tylnym siedzeniu nawet z bagaża­
mi Kassandry.
OdwróciÅ‚a siÄ™ i poszÅ‚a do jaguara, zanim którekol­
wiek z nich mogło się sprzeciwić.
ROZDZIAA SZÓSTY
Gdy Kassandra wysiadła, Eden trochę ulżyło.
Po drodze Greczynka usiłowała wykluczyć ją
z rozmowy, lecz tym razem to Aristides udaremnił jej
intrygę. Wypytywał żonę o Tłieo i resztę rodziny,
a ona odpowiadała mu z entuzjazmem.
- Podczas twojej nieobecnoÅ›ci wiele rozmyÅ›la­
Å‚am - oÅ›wiadczyÅ‚a, gdy odjeżdżali spod domu asys­
tentki.
- I doszłaś do jakichś owocnych wniosków?
- Tak sÄ…dzÄ™.
- Więc oświeć mnie.
- UÅ›wiadomiÅ‚am sobie, że popeÅ‚niÅ‚am bÅ‚Ä…d, od­
mawiajÄ…c kochania siÄ™ z tobÄ… w Nowym Jorku.
Byłam przewrażliwiona.
Jego rysy stężały, czego nie znosiła.
- Przeciwnie - powiedziaÅ‚. - Obecnie seks miÄ™­
dzy nami byłby całkowicie bezowocny.
- Bezowocny? - powtórzyÅ‚a, nie wierzÄ…c wÅ‚as­
nym uszom.
Zacisnął szczęki.
- PostanowiÅ‚em tymczasowo przenieść siÄ™ do po­
koju gościnnego.
230 LUCY MONROE
- Do pokoju gościnnego?!
- Zamierzasz powtarzać każde moje zdanie? -
spytał zgryzliwie.
- Nie. - UsiÅ‚owaÅ‚a zebrać myÅ›li, lecz jego oÅ›wiad­
czenie wprawiło ją w osłupienie. - Co odpowiesz
swojej matce, kiedy cię zapyta, dlaczego nie śpimy
razem?
- Nie wątpię, że ona mnie zrozumie. A jeżeli nie,
wszystko jej wyjaśnię.
Eden potrząsnęła głową, próbując odzyskać jasność
umysłu. Nie mogła uwierzyć, że Aristides naprawdę
odrzucił ją również pod względem erotycznym.
- Ale celibat do ciebie nie pasuje - powiedziała
bezradnie.
- Nie jestem takim nieokrzesanym jaskiniow­
cem, żeby dochodzić swych małżeÅ„skich praw wo­
bec kobiety, której poślubienia nie pamiętam, tylko
po to, by zaspokoić seksualne potrzeby.
- Może zamierzasz zaspokajać je gdzie indziej?
- spytała zdezorientowana i boleśnie zraniona.
- O czym ty, u licha, mówisz?
- PowiedziaÅ‚eÅ› mi w Nowym Jorku, że nie czu­
jesz się człowiekiem żonatym. Czy to nie oznacza, że
nie czujesz się też związany małżeńską przysięgą
wierności? Zresztą i tak jej nie składałeś - ceremonia
ślubna w biurze sędziego jest znacznie okrojona.
- Może nie pamiÄ™tam ciebie ani naszego małżeÅ„­
stwa, ale znam siebie i wiem, że nie zadawałbym się
z żadną kobietą oprócz mojej żony.
- Jesteś tego pewien? Kassandra wydaje się cał-
WIGILIJNA NIESPODZIANKA 231
kiem chętna. Dała mi do zrozumienia, że już jesteście
kochankami.
- Mnie powiedziaÅ‚a, że masz na nasz temat uroje­
nia z powodu zazdrości.
- NaprawdÄ™? - Eden wyjrzaÅ‚a przez okno samo­
chodu na ciemniejÄ…cy krajobraz, lecz w istocie nawet
go nie widziała. - A ty oczywiście zakładasz, że
skłamałam?
CzuÅ‚a, że Aristides na niÄ… patrzy, ale nie od­
wzajemniÅ‚a jego spojrzenia. Wciąż nie mogÅ‚a prze­
stać myÅ›leć o tym nieoczekiwanym odrzuceniu. Je­
dyne, czego była pewna w swym małżeństwie, to
tego, że mąż jej pożąda. Wątpiła w jego emocjonalne
przywiÄ…zanie, lecz nigdy w fizyczne pragnienie. A te­
raz oświadczył, że jej nie potrzebuje.
Czy Aristides ma romans z Kassandrą? Musiała
wziąć pod uwagę ewentualność, że właśnie to było
powodem jego decyzji o przeprowadzce do pokoju
gościnnego.
- Utrzymujesz, że kiedy KassandrÄ… ci o tym po­
wiedziała? - zapytał.
Zalała ją dobrze znana fala bezsilnego gniewu.
- Ja niczego nie utrzymujÄ™, tylko oznajmiam ci
fakt. CzekaÅ‚a na mnie przed drzwiami twojego poko­
ju w przeddzień wypisania cię ze szpitala. Doszło
między nami do kłótni.
- I wtedy powiedziaÅ‚a ci, że jesteÅ›my kochan­
kami?
- Nie wprost.
- Ach tak...
232 LUCY MONROE
- Spytała mnie bez ogródek, skąd mam pewność,
że ze sobą nie sypiacie. To chyba dość jednoznaczna
deklaracja.
- I dlatego ją spoliczkowałaś?
- Nie.
Chciała jeszcze coś dodać, lecz nie potrafiła. Czy
mogÅ‚a liczyć, że Aristides uwierzy, że jego nieoce­
niona Kassandra celowo podkopuje ich małżeństwo?
Zapadła między nimi ciężka cisza i Eden znów
odwróciła się do okna.
- Powiesz mi, dlaczego ją uderzyłaś? - rzucił
wreszcie Aristides.
- To nie ma sensu. DaÅ‚eÅ› mi już jasno do zro­
zumienia, że to mnie obwiniasz o wszczęcie tej
kłótni.
- Może nie znałem wszystkich faktów.
- Co za różnica? Wobec Kassandry wszelkie wÄ…t­
pliwości interpretujesz na jej korzyść, natomiast
mnie podejrzewasz o najgorsze, odkąd przebudziłeś
się ze śpiączki. Mimo że jestem twoją żoną, nie
bierzesz mojej strony, a w takiej sytuacji dalsza
rozmowa jest bezcelowa.
- Kassandra była przy mnie w szpitalu, a ty nie.
Jest mojÄ… oddanÄ… pracownicÄ… i dÅ‚ugoletniÄ… przyjaciół­
ką. Byłbym głupcem, ufając bardziej kobiecie, której
nie pamiętam niż jej.
Ból przeniknął Eden na wskroś niczym huragan
pozostawiający za sobą zniszczenie i jałową pustkę.
Gardło miała ściśnięte od łez. Od momentu, gdy
obudziła się w szpitalu, była zdecydowana walczyć
WIGILIJNA NIESPODZIANKA 233
o swoje małżeństwo, ponieważ kochała Aristida tak
bardzo, że bez niego nie mogłaby żyć. Lecz teraz on
rozdzierał jej serce na strzępy.
Może nadszedł czas, by uświadomić sobie, że jej
miłość nigdy nie rozbije muru jego obojętności?
Jaka więc przyszłość czeka ją, jego i ich dzieci?
Nie chciała nawet o tym myśleć. Ale wiedziała jedno:
nadzieja umarła już w jej sercu.
Kiedy zajechali do rezydencji, zostawiła Aristida,
żeby przywitał się z Theo, i zaczęła przenosić jego
rzeczy z głównego apartamentu do pokoju goÅ›cin­
nego. Nim zjawił się po trzech kwadransach, wraz
zpokojówkÄ… zdążyÅ‚a już opróżnić jego komodÄ™ i wiÄ™­
kszą część szafy z ubraniami.
- Co tu się, u diabła, dzieje? - spytał ostro.
- Twój pokój jest na końcu korytarza - odparła,
rzucajÄ…c znaczÄ…ce spojrzenie na walizkÄ™, którÄ… trzy­
mał w ręce.
Pokojówka wyszła z garderoby z naręczem jego
garniturów.
- Dokąd zabierasz moje rzeczy? - zapytał ją
niebezpiecznie Å‚agodnym tonem.
Dziewczyna drgnęła przestraszona, lecz Eden nie
przejęła się gniewem męża. Robiła przecież to, czego
sobie życzył.
- Wynosi garnitury do twojego nowego pokoju
- wyręczyła ją w odpowiedzi.
- Do mojego nowego pokoju?
Teraz on będzie powtarzał jej słowa?
234 LUCY MONROE
- Tak. Prawie już skoÅ„czyÅ‚yÅ›my. PrzeniosÄ™ jesz­
cze tylko twoje rzeczy z naszej... to znaczy z mojej
łazienki i będziesz urządzony.
- Nie zamierzaÅ‚em caÅ‚kowicie wynieść siÄ™ z na­
szej sypialni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •