[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 %7łartujesz czy mówisz poważnie? Naprawdę cały, okrąglutki rok?
 zapytała z niedowierzaniem.
W odpowiedzi tylko smętnie pokiwałam głową.
 Wiecie, czego wam potrzeba z Drew? Wieczoru we dwoje, bez
dzieci. Kiedy ostatnio byliście na randce?  spytała Claire.
 A jaki dziś mamy dzień?
 Wciąż jest sobota, ptasi móżdżku!
Zasępiłam się i zaczęłam liczyć w myślach.  Sobota, powiadasz?
To& jakoÅ› rok temu.
 Jasna dupa! Czyli od czasu, gdy urodził się Billy, na randce też
nie byliście?! Czekaj, ile on ma& z pięć miesięcy?  spytała Liz.
 Nie! JakoÅ› z miesiÄ…c. Czekaj, zle. Trzy miesiÄ…ce? Cholera. Jaki
dziś mamy dzień?
 SOBOT!  wydarły się jednocześnie Claire i Liz.
 CIPKA!  wrzasnÄ…Å‚ w odpowiedzi facet samotnie siedzÄ…cy przy
sÄ…siednim stoliku.
 NIE WA%7Å‚ SI MÓWI O MOJEJ CIPCE, TY ZBOKU! 
odkrzyknęłam.
 Dobra, powiedzmy, że Billy ma cztery miesiące czy coś koło tego
 ciągnęłam, odwróciwszy się z powrotem do dziewcząt.  Bo jest
środa, prawda?
W moim piwie było coś pociesznego. Czuję się pociesznie.
Pociesznie to pocieszne słowo.
 O w mordę misia  westchnęła Liz.  Czyli od miesięcy nie
byliście z Drew na randce. Od miesięcy nie robiliście ze sobą
zupełnie nic. Mam rację?
Pokiwałam głową i sięgnęłam po kubek, ale okazało się, że jest
pusty.
 Kto śmiał wypić moje piwo?
Liz wyjęła pusty kubek z mojej dłoni i wrzuciła go do kosza obok
naszego stolika.
 Muszę zapalić. CZY KTOZ MO%7łE MI DA FAJK?  wydarłam
się na cały regulator.
Nie osądzaj mnie. Czasami przy piwie ogarnia mnie chętka na
palenie. Gdzieś czytałam, że po wódce można robić rzeczy, których
by się normalnie nie zrobiło  na przykład obrabować bank albo
napaść na prostytutkę. Chociaż nie, to chyba było po cracku.
 Dżizas, nie pozwólmy jej palić  mruknęła Liz do Claire.
 Nie będziesz mi mówić, co mam robić, skoro nie chciałaś nawet
obejrzeć mojej CIPKI!  pożaliłam się.
 Aał, CIPKA!  krzyknął jakiś facet przechodzący obok naszego
stolika.
 O TAK, CIPKA!  odkrzyknęłam.  Hej, przystojniaku, masz
papierosa?
Ów niezwykle miÅ‚y dżentelmen zawróciÅ‚, podbiegÅ‚ do naszego
stolika, poczęstował mnie papierosem i na dodatek go podpalił.
Słusznie, mimo zapewnień Liz nie nadawałam się bowiem do
robienia czegokolwiek, co miało związek z ogniem.
Zaciągnęłam się i w jednej chwili zaczęłam kasłać i rzęzić.
 Szlag, będzie rzygać  ostrzegła Liz.  Interweniujemy.
Claire poklepała mnie po plecach, zabrała papierosa i cisnęła w
trawÄ™ nieopodal.
 Jenny, posłuchaj. Jest sprawa. W następny weekend ty i Drew
wychodzicie sami. My z Carterem zajmiemy siÄ™ VeronicÄ… i Billym,
żebyście mogli wyskoczyć na kolację albo zrobić coś innego, co
będziecie chcieli. Jeśli przełamiecie lody i nie będziecie chcieli
przerywać wieczoru, zadzwoń do mnie, zatrzymamy dzieciaki na
noc  obiecała mi Claire, wraz z Liz pomagając mi wstać od stołu.
 Kocham cię, misiu pysiu. Jesteś najlepsza  wyznałam Claire,
obejmując ją w pasie i opierając głowę na jej ramieniu.
 Ja też cię kocham, ale i tak nie zamierzam oglądać twojej cipki!
17. Jackson
 Nie, Veronico, żadnych słodyczy na lunch  powtórzyłam córce
po raz trzeci, pomagając jej wysiąść z samochodu, po czym
truchcikiem okrążyłam auto, żeby uwolnić Billy ego z fotelika,
zanim zacznie się pruć w niebogłosy.
 Mamusiu?
 Co, kochanie?
 KCEM POBI MAMUSI BALDZO MOCNO!  krzyknęła na
środku podjazdu, tupiąc ze złości.
 Chwile pełne radości . Jasne, w reklamach Johnson & Johnson
zawsze wszystko tak pięknie wygląda& Chwile może tak.
Zignorowałam fochy Veroniki upierającej się przy zjedzeniu czegoś
słodkiego i starałam się uciszyć Billy ego, który po kojącej
przejażdżce samochodem obudził się w fatalnym nastroju. Darł mi
się prosto w ucho i bił małymi piąstkami. Veronica wlokła się za
mną z rykiem, a ja starałam się zachowywać tak, jakby żadne z nich
nie istniało, i sięgnęłam na tylne siedzenie samochodu po torebkę,
torbę z pampersami i cztery reklamówki ze zrobionymi po drodze
zakupami.
Już za samo zabranie dwóch rozwydrzonych maluchów do sklepu
należy mi się medal matki roku. Dlaczego ludzie posyłali mi takie
wściekłe spojrzenia, gdy biegałam po alejkach z drącymi się
dziećmi? Myślą, że specjalnie szczypię je w tyłek, żeby piszczały i
psuły wszystkim dookoła przyjemność zakupów? A może celowo
wybieram się do sklepu, gdy widzę, że mają gorszy dzień?
Oczywiście tylko po to, by wkurzać starych bezdzietnych z
koszykami zapakowanymi suplementami diety i pieluchami dla
seniorów.
Gdy wreszcie udało mi się zgarnąć wszystkie torby i poprawić sobie
Billy ego na ramieniu, żeby go przypadkiem nie upuścić, dwie
najcięższe foliówki rozerwały się i mleko, sok jabłkowy, słoik
koncentratu pomidorowego oraz słój ogórków huknęły o betonowy
podjazd i rozprysnęły się na wszystkie strony. Miałam ochotę usiąść
pośrodku tego rozgardiaszu i się popłakać, gdy nagle poczułam na
plecach czyjąś dłoń i usłyszałam, jak ktoś zagaduje Veronicę.
 Cześć, księżniczko! Zobacz, jaki ładny kwiatek znalazłem. Masz,
wez go i poproś mamę, żeby pomogła ci włożyć go do wazonu z
wodą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •