[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odpowiedziała gwałtownie:
Wybij to sobie z głowy! Właśnie dzisiejsza historia przekonała mnie, że muszę coś w życiu
zdobyć, żebym mogła na nowo jakoś wystartować.
Widzę, że jednak tęsknisz do pana kierownika!
Mylisz się. Do sklepu już nie wrócę, ale znajdę coś innego, lepszego.
194
Zośka, zlituj się! Czemu mnie tak strasznie męczysz? Przecież wiesz, że cię kocham i nie
mogę znieść myśli o tym, że mogłabyś odejść. Ale czemu jesteś taka okropnie uparta? Czemu
robisz wszystko, żeby mnie odepchnąć od siebie?
Zrobiło jej się żal Stefana, pomyślała, że jest dużym dzieckiem. Odpowiedziała łagodnie:
To wszystko nie ma sensu. Męczymy się bez powodu. Sam wiesz, że to jest głupie. Albo
żyjmy w zgodzie, albo rozejdzmy się bez awantur.
%7łyjmy w zgodzie. Nie rób mi więcej przykrości!
Ależ ja uważam, że to ty robisz mi przykrości!
No widzisz, znów zaczynasz!
Nie. Mówię tylko to, co czuję. Dlaczego ty jesteś pokrzywdzony, a ja wszystkiemu winna?
Sam już nie wiem, jak to jest. Wiem tylko, że jest mi cholernie ciężko i czuję, że cię tracę.
Ależ nie! Tylko nie chcesz ustąpić nic ze swej władzy.
Nie chcę się z nikim tobą dzielić.
Przestań.
Zamilkł posłusznie. Oboje nie mieli już siły dalej prowadzić sporu. W pozornej zgodzie poszli
do domu, ale czuli do siebie wzajemny żal.
Rozdział XVIII
Nie rozmawiali więcej o tej przykrej sprawie i było tak, jakby ten fragment został wymazany z
ich życia. Ale były to pozory. Spokój już nie wrócił. Stefan rozumiał, że Zośka nie wyrzekła się
swego marzenia o samodzielności. Nie przestawał też dręczyć się problemem jej wierności.
A u Zośki został przykry osad. Jego niewiara w jej siły, brak zaufania i egoizm zraziły ją i
często o tym myślała. Rozumiała, że może nadejść krytyczna chwila i wtedy stanie znów przed
życiem sama i bezbronna. I im więcej o tym myślała, tym bardziej utwierdzała się w
przekonaniu, że jeśli nie chce wrócić do Albatrosa , musi się przygotować do tego spotkania z
życiem. Pamiętała swój pierwszy start, kiedy stanęła w kręgu lampy przed idącym z promu
marynarzem...
Do sklepu już nie wróciła. Przez kilka dni nie rozmawiała ze Stefanem o swoich zamiarach.
195
Ale kiedy on przebywał na dyżurach, pilnie studiowała w Dzienniku Bałtyckim rubrykę
wolne posady , zaglądała do urzędu zatrudnienia. Szukała. Zdarzały się różne okazje. Mogła
dostać pracę konduktorki, potrzebowali pracownic w zakładach dziewiarskich, była nawet w
zakładach radiowych. Ale ciągle jakoś nie mogła trafić na nić odpowiedniego. Albo jej praca nie
odpowiadała, albo ona nie miała potrzebnych kwalifikacji. Pewnego razu przeglądając gazetę
zobaczyła artykuł zatytułowany: Dziewczęta w białych fartuchach . Wyraz dziewczęta
zainteresował ją i zaczęła czytać. Artykuł mówił o pracy pielęgniarek, skromnej armii kobiet
niosących ludziom ulgę w cierpieniach. Kończył się apelem do młodych dziewcząt pragnących
zdobyć zawód, aby wstępowały do szkoły pielęgniarskiej. Była tam zupełnie otwarcie mowa o
tym, że brak jest sanitariuszek, salowych, pielęgniarek, że niezbyt dużo zarabiają, ale właśnie ta
jakaś szczerość ujęła Zośkę. Bo jednocześnie podkreślano wielką rangę tego zawodu.
Nazajutrz poszła do szkoły. W sekretariacie powiedziano jej, że musi zaczekać do jesieni, bo
teraz jest w pełni rok szkolny. Ale poradzono jej, że może przecież zacząć pracować w Akademii
Medycznej, a równocześnie zapisać się na kurs kilkutygodniowy. Nie zostanie od razu
pielęgniarką, ale w ten sposób zdobędzie pierwszy stopień wtajemniczenia i praktykę. Potem
zapisze się do szkoły. A po szkole nikt jej nie zabroni ukończyć nawet studia medyczne...
Perspektywy były oszałamiające, a sekretarka tak elokwentna i sympatyczna, że Zośka, zanim
opuściła mury szkoły, już była zdecydowana posłuchać jej rady.
Gdy po południu wróciła do domu, była już salową w Klinice Dziecięcej Akademii
Medycznej i w kieszeni miała zaświadczenie o przyjęciu na kurs. Była tak uradowana, że nie
zastanawiała się, co na to powie Stefan.
Choć kurs miał się rozpocząć dopiero za kilka dni, już teraz kupiła sobie zeszyty i wszystko,
co potrzeba. Rozłożyła to na stole i przeglądała podręczniki. Ogarnęło ją dziwne wzruszenie. Oto
miała znów wrócić do szkoły. Zdawało jej się, że jest podlotkiem, że niczego jeszcze nie
przeżyła, a dopiero teraz zaczyna się dla niej prawdziwy początek drogi życia.
Nawet nie słyszała szczęku drzwi i dopiero gdy Stefan znalazł się w pokoju, podniosła głowę
znad książki.
A, jesteś powiedziała z radością. Mam dla ciebie dobrą nowinę.
Wolałbym, żebyś miała dobry obiad odparł Stefan bez entuzjazmu.
Zaraz coś przyszykuję. Nie miałam czasu dziś gotować. Ale to nic. Jestem pewna, że się nie
będziesz gniewał. Musimy z tej okazji urządzić sobie małą ucztę.
196
Z jakiej okazji? O czym ty mówisz? Co to za książki?
Zapisałam się na kurs pielęgniarek, a równocześnie będę pracowała w Akademii Medycznej.
Ale potem skończę jeszcze szkołę pielęgniarek, zdam maturę i mogę nawet iść na studia do
Akademii Medycznej... Ale co ci jest?
Stefan usiadł ciężko i zasłonił twarz rękami. Spodziewał się, że Zośka nie ustąpi, ale gdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]