[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Z Treyem? Jezu, ten chłopak kosi baby całymi łanami. Powinien nam za to płacić. Skąd się
dowiedziałeś?
- Delroy trochę powęszył.
- Niech to, Mack, nie rób tego jeszcze, może Scott się podda. %7łona go zdradza... To będzie
dla niego ciężki cios.
- Mówisz, jakby ci zależało na Fenneyu.
- Jest najlepszym młodym prawnikiem, jakiego spotkałem... Jest dla mnie jak syn.
- Dan, syn może być prawdziwym utrapieniem.
Kiedy Scott wrócił do biura, czekała już tam na niego poranna poczta. Nie zdołał jednak
wpisać tysiąca dolarów za jej przeczytanie i dołączyć do kosztów, ponieważ ta lektura miała go
kosztować dużo więcej - Urząd Skarbowy domagał się od niego siedemdziesięciu pięciu tysięcy
dolarów zaległych podatków, kary i procentów za Consuelę de la Rosa. Scott już wiedział, że
słowa Dana były ostrzeżeniem: Mack McCall nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Scott usiadł za biurkiem i ocenił stan swoich finansów. Miał sto tysięcy w gotówce, mniej
więcej - właściwie mniej o dwadzieścia pięć tysięcy, które wysłał Rudyemu Gutierrezowi - na
koncie depozytowym, które nie generowało prawie żadnych procentów. Kolejne dwieście tysięcy
było utopione - dosłownie - w akcje, które były warte połowę tego, ile za nie zapłacił.
Był winien dwa miliony osiemset tysięcy za dom, sto siedemdziesiąt pięć tysięcy za ferrari i
kolejne sto pięćdziesiąt za mercedesa i rangę rovera, a także dwadzieścia pięć tysięcy na kartach
kredytowych do spłaty. Zadłużenie na trzy miliony sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Samochody
były prawdopodobnie warte tyle, ile wynosiło zadłużenie za nie, a dom mógł być wart może
milion więcej niż ciążący na nim dług, mimo że ruch na rynku dużych posiadłości w Dallas był
ostatnio nieco mniejszy.
Jego jedynymi wpływami była miesięczna wypłata z firmy, czyli sześćdziesiąt dwa tysiące
pięćset dolarów brutto, ale dawało to jedynie czterdzieści dwa tysiące netto, które znikały
szybciej niż kropla lipcowego deszczu na chodniku: cztery tysiące opłat miesięcznych za ferrari,
trzy tysiące za mercedesa żony i rovera, szesnaście tysięcy miesięcznych procentów za dom,
dziesięć tysięcy na miesiąc podatku od nieruchomości i ubezpieczenia, cztery tysiące za miesiąc
usług komunalnych i utrzymania domu. Zostawało mu więc tylko pięć tysięcy na miesiąc na
zakupy, ubrania, jadanie na mieście, rozrywkę i opłaty klubowe, przynajmniej nie będzie musiał
płacić teraz opłat klubowych. Nigdy nie oszczędzał, ponieważ ten dom był jego rachunkiem
Oszczędnościowym, funduszem emerytalnym i zaskórniakiem na czarną godzinę. Oczywiście
mógł dobrać się do tych funduszy, jedynie sprzedając dom lub przewaloryzowując hipotekę, co
nie było raczej możliwe, ponieważ Dan Ford już wcześniej prosił dyrektora banku o przysługę
udzielenia mu pożyczki na dwa miliony osiemset tysięcy.
Scott wypisał więc czek z rachunku oszczędnościowego na siedemdziesiąt pięć tysięcy sto
dolarów na  Jebany Urząd Skarbowy . Po czym rozparł się w fotelu, zastanawiając się, co dalej
zrobi Mack McCall.
* * *
Siedzący w biurze Scotta Bobby aż wykrzyknął:
- Siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów? Kurde, gdybym sprzedał wszystko i próbował spłacić
taki dług, zostałoby mi jeszcze siedemdziesiąt cztery tysiące do spłaty. I wypisałeś im ten czek?
Bobby przyszedł do gabinetu Scotta, który opowiedział mu o najświeższych rewelacjach.
- Tak. Ale cała gotówka poszła.
- Wiesz, Scotty, McCall posunął się dalej, niż się spodziewałem. Bo być wkurzonym to
jedno, ale próbować zniszczyć komuś życie to już inna para kaloszy. Zaczyna wkraczać na
obszary Stephena Kinga.
- Nie może mi zniszczyć życia, Bobby. Może mi odebrać gosposię, moje karty klubowe i
moją gotówkę, ale nie może mnie zniszczyć. Wciąż mam klientów, którzy płacą mi trzy bańki
rocznie.
- Panie Fenney?
W drzwiach stanęła Sue. - Tak?
- Dzwonił pan Dibrell i prosił jak najszybciej o spotkanie.
* * *
Piękna blond recepcjonistka w Dibrell Property Company nie pytała już dzisiaj Scotta o stan
cywilny i Marlenę też się do niego nie uśmiechnęła. Odwróciła tylko wzrok, kiedy ją minął i
wszedł do samotni Toma Dibrella. Z miny Toma wynikało, że będzie musiał negocjować ugodę
za seksualne molestowanie z dwiema recepcjonistkami naraz. Zastanawiał się, czy byłoby to
możliwe.
- Co się dzieje, Tom? Tom wskazał mu ręką sofę.
- Usiądz, Scott. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •