[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się zapłacić kością.
 A krowy, których Otak dotknął? Wciąż są zdrowe?
 Tak. I następne już nie chorują.
 To prawdziwy czarownik, Płowa  powiedziała cicho Dar.
 W tym właśnie kłopot, moja droga, i dobrze o tym wiesz. To nie miejsce dla takiego człowieka.
Nie powinno nas obchodzić, kim jest, musisz jednak spytać, po co tu przybył.
 Aby wyleczyć krowy  odparła Dar.
***
Niecałe trzy dni po odejściu Promienia w wiosce znów pojawił się ktoś nowy. Przyjechał drogą z
południa na porządnym koniu i w gospodzie pytał o nocleg. Posłano go do domu Sana, lecz na wieść,
iż u drzwi stoi jakiś obcy, żona gospodarza zaczęła wrzeszczeć, że jeżeli znowu wpuszczą za próg
czarownika, dziecko po dwakroć urodzi się martwe. Jej krzyki słychać było na całej ulicy. Między
gospodą i domem Sana zebrał się tłum, to znaczy z dziesięć, może kilkanaście osób.
 Za nic w świecie nie chciałbym  rzekł obcy miłym tonem  aby moja obecność miała
przedwcześnie sprowadzić na świat dziecko. Może znajdzie się dla mnie pokój nad gospodą?
 Poślij go do mleczarni  mruknął jeden z pastuchów Olchy.  Dar przyjmie każdego.
Wśród zebranych rozległy się śmieszki i syki.
 Tamtędy  wskazał właściciel gospody.
 Dzięki  odparł podróżny i poprowadził konia drogą ku łąkom.
 Wszyscy cudzoziemcy w jednym koszyku  dodał właściciel gospody.
Tej nocy wiele razy powtarzano to powiedzonko w gospodzie i nieodmiennie budziło bezbrzeżny
zachwyt. Ludzie nie śmiali się tak od czasu, kiedy nastała zaraza wśród bydła.
Dar była właśnie w mleczarni, skończyła wieczorny udój. Przelewała teraz mleko i szykowała
garnki.
 Dobrodziejko  odezwał się ktoś w drzwiach. Myśląc, że to znachor, powiedziała:
 Jeszcze chwileczkę. Zaraz skończę.
Potem odwróciła się, ujrzała nieznajomego i o mało nie upuściła rondla.
 Zaskoczyłeś mnie. Czym mogę ci służyć?
 Szukam łóżka. Noclegu.
 Nie, bardzo mi przykro. Jest tu już mój lokator, brat i ja. Może w wiosce...
 To oni mnie tu przysłali. Powiedzieli  wszyscy cudzoziemcy w jednym koszyku"  odparł
nieznajomy.
Przekroczył już trzydziestkę. Miał szczerą twarz, miły uśmiech i ubierał się z prostotą, choć stojący
za nim ogier był zacnym wierzchowcem.
 Wystarczy mi miejsce w oborze, dobrodziejko, ale mój koń potrzebuje dobrego noclegu. Jest
zmęczony. Prześpię się w oborze, a rano ruszę w drogę. W zimne noce miło się śpi obok krów.
Chętnie też zapłacę, jeśli wystarczą dwa miedziaki. Nazywam się Jastrząb.
 Ja jestem Dar  odparła z lekką rezerwą. Spodobał jej się jednak.  W porządku, mości
Jastrzębiu. Odprowadz konia i zajmij się nim. Na podwórzu jest pompa, w oborze mnóstwo siana.
Potem przyjdz do domu. Poczęstuję cię mleczną zupą, a za wszystko wystarczy jeden miedziak.
Nie miała ochoty nazywać go panem jak znachora. Nie było w nim nic pańskiego, nie dostrzegła w
nim króla.
Gdy skończyła pracę w mleczarni i wróciła do domu, nowy przybysz, Jastrząb, zręcznie rozpalał
ogień w palenisku. Znachor spał w swym pokoju. Zajrzała do niego i zamknęła drzwi.
 Niezbyt dobrze się czuje  powiedziała, zniżając głos.  Leczył bydło daleko na wschodzie, na
moczarach, w najgorszym zimnie. Był tam wiele dni i jest wyczerpany.
Zabrała się do pracy w kuchni, a Jastrząb zaczął jej pomagać. Czynił to zupełnie naturalnie.
Zastanawiała się, czy wszyscy cudzoziemcy tak świetnie sobie radzą w domu, znacznie lepiej niż
mężczyzni stąd. Aatwo się z nim rozmawiało. Opowiedziała mu o znachorze. Jej nie przytrafiało się
nic ciekawego.
 Wykorzystują czarownika, a potem obmawiają go za to, że im pomógł. To niesprawiedliwe.
 Ale jakoś ich nastraszył, prawda?
 Chyba tak. W wiosce zjawił się Promień, inny znachor. Bywał tu już przedtem. Według mnie
niewiele z niego pożytku. Dwa lata temu nie pomógł krowie z zapaleniem wymienia i założę się, że
jego maści to zwykły smalec. Powiedział Otakowi, że odbiera mu pracę. Pewnie Otak odrzekł mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •