[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alik drepcze w miejscu na środku łazienki i nie wie, co
robić. Bardzo ładna sytuacja powstaje, lubię takie rzeczy,
kiedy zbiera się jakieś towarzystwo i wszyscy zachowują
się jak przygłupy, wtedy rozumiesz, że nie ty jeden jesteś
taki, no, oni, oczywiście, traktują się wzajemnie z
sympatią, nawet mieli ze sobą seks, a wszystko jedno - nie
mogą spokojnie i normalnie się porozumieć, koniecznie
muszą zrobić jakąś głupotę, nalać pełne mieszkanie
wody, przytaskać tu kawałki komputera, szalony świat,
szalona cywilizacja, zamartwiłbym się, gdyby zabroniono
mi zadawać się z moimi przyjaciółmi.
- Siadaj, Alik - mówię mu. - Mamy wódkę. Napijesz
się?
- Mam szampana - mówi Alik.
- Zawsze nosisz ze sobą szampana? - pytam go. Anna-
Maria wymownie patrzy w moją stronę.
- Nie, specjalnie kupiłem.
- No to dawaj go.
Alik odkorkowuje szampana, ja przynoszę jeszcze
dwa kubki Happy Birthday , rozlewam resztki wódki,
108
wypijamy, potem od razu nalewam do kubków
szampana i wypijamy znowu. Zapada milczenie.
- Jeden mój znajomy malarz - zaczynam - lubi mówić,
że od szampana wzdyma.
- Jak to? - nie rozumie Anna-Maria.
- No - mówię - brzuch go boli.
- Ja w ogóle nie jem ryb - mówi Anna-Maria po
pauzie. - Ani krewetek, ani krabów. Ani kratowych
paluszków - dodaje.
Wszyscy znowu milkną. Mowa to rzecz ulotna. Tylko
powiedziałem, że mojego znajomego malarza brzuch boli
od szampana, jakiś idiotyzm. Trzeba iść do domu, zawsze
tak jest, rozumiem, że trzeba iść do domu, zamiast tego
siedzę i słucham wszelkich bzdur. Co zrobić, żeby to
wszystko się skończyło?
- Alik - mówię - Anna-Maria jest moją przyjaciółką,
rozumiesz?
- Rozumiem.
- Powinniście porozmawiać, rozumiesz?
- O czym? - pyta wystraszony Alik.
- Nie wiem. O czym? - pytam Annę-Marię, która pali
nerwowo i patrzy na mnie z nienawiścią.
- Posłuchajcie, przyjaciele - mówię - ja się z wami nie
ruchałem (Alik się zakrztusił) - i nie obchodzi mnie, co z
wami będzie. Oczywiście jesteście moimi przyjaciółmi,
ale zachowujecie się bardzo dziwnie. A w ogóle to wam
przeszkadzam.
- Mnie nie przeszkadzasz - chłodno mówi Anna-
109
Maria.
- Mnie też nie - dodaje Alik.
- No dobrze - zgadzam się - ale i tak powinniście
porozmawiać. Alik, ona chciała ci coś powiedzieć.
- Nieprawda - mówi Anna-Maria.
- Prawda.
- Nieprawda.
- Prawda - mówię ja.
- Włącz głośniej radio - niespodziewanie prosi Anna-
Maria. Podnoszę z podłogi mokre radio i wrzucam je do
wody. Ona krzyczy i zaczyna płakać. Motyle, spłoszone,
unoszą się pod sufit.
- Rozumiesz - mówi sama do siebie - zawsze bałam się
zostawać sama w domu. W dzieciństwie mama zawsze
brała mnie ze sobą do pracy, bo kiedy zostawiali mnie w
domu, wpadałam w straszną histerię. Rwałam swoje
książki, wyrzucałam ubrania przez okno, tłukłam
naczynia. Słowem, puszczały mi nerwy. Ja i teraz bardzo
boję się zostawać sama, rozumiesz? Dlatego zawsze
włączam światło, telewizor, radio, mojego laptopa nigdy
nie wyłączam, boję się, rozumiesz? No i parę dni temu
przydarzyła mi się taka historia - poszłam na jakieś
przedstawienie, wychodząc, wyłączyłam wszystkie
światła, po przedstawieniu razem z przyjaciółmi
poszliśmy do jakiegoś pubu w centrum i dobrze tam
daliśmy w palnik, rozumiesz, tak w ogóle to dużo nie
piję, a wtedy nastrój miałam parszywy, no i się upiłam.
Przychodzę do domu, idę korytarzem, widzę - w ubikacji
110
pali się światło. Od razu zrozumiałam, że ktoś tam jest,
złapałam krzesło w kuchni, przyniosłam je i podparłam
drzwi. %7łeby od środka nie dało się otworzyć. Siedzę i
myślę - wzywać policję czy nie wzywać. Siedziałam tak
do rana.
- A co potem? - pyta Alik.
- Potem zachciało mi się do ubikacji, postanowiłam
jednak otworzyć. No i otworzyłam.
- I co?
- Nic.
- A światło?
- Nie było żadnego światła. Zdawało mi się.
Zapomniałam, jak włącznik jest umieszczony, kiedy jest
włączony, a jak, kiedy nie, no i pomyślałam, że włączony,
rozumiesz?
- Tak - powiedział Alik z roztargnieniem.
- Pójdę lepiej wódki kupię - mówię.
- Czekaj, czekaj, nie idz - prosi Anna-Maria. - Alik,
powiedz mu.
- Tak - mówi Alik - naprawdę nie trzeba wódki.
- Wiecie - dodaje nagle Anna-Maria - przypomniałam
sobie historię...
...z jakiegoś powodu zapamiętuję głównie rozmowy,
często nie pamiętam, kto właściwie wypowiadał te słowa,
w jakich okolicznościach, jaki miał wtedy wyraz twarzy,
w co był ubrany, mimo to słowa zazwyczaj zapamiętuję,
dziwne, nie wiadomo czemu tyle ich już pamiętam - tych
111
cudzych słów, urywków czyichś rozmów, czyjeś szepty,
okrzyki, zwroty, możliwe, że to w ogóle najlepsze, co jest
w tym życiu, czasami trudno mi zadawać się z moimi
przyjaciółmi, wystarcza mi to, co już kiedyś mi mówili,
lub to, co mówili między sobą, ciężko jest nawiązywać z
nimi za każdym razem nowe rozmowy, boję się, że coś
zepsuję, coś zostanie powiedziane nie tak, i w ogóle,
kontakty z przyjaciółmi - rzecz delikatna, lepiej ich po
prostu unikać, żeby niczego nie zepsuć. Lubię po prostu
siedzieć i słuchać swoich znajomych, przeważają pośród
nich ludzie niepewni siebie i tego, co ich otacza, ich
rozmowy mają chimeryczny odcień, to nawet nie
rozmowy, to monotonne wypowiadanie jakichś
leksemów, które ich zdaniem zapewniają im przebywanie
w tym świecie, oni jakby usprawiedliwiali się cały czas
przed kimś, kto obdarzył ich głosem. Kiedy moi
przyjaciele mówią, mogę ich słuchać w nieskończoność,
uświadamiając sobie, że tak naprawdę rzecz nie w tym,
że oni mają coś do powiedzenia, rzecz w tym, że ja mam
co słuchać, więc ktoś, kto kieruje naszymi głosami i
naszymi gardłami, kontaktuje się ze mną w ten sposób, a
ignorowanie go jest po prostu nierozsądne, bo oprócz
niego tak naprawdę nikogo nie obchodzisz. Siedzę i
słucham Anny-Marii, słucham, jak nerwowo opowiada
jakąś zagmatwaną historię, jak nie wytrzymuje i zaczyna
głośno płakać, i wyznaje Alikowi miłość, Alik rozczulony
coś do niej szepcze w odpowiedzi, ona dalej szlocha,
chowa twarz w dłoniach, Alik schyla się nad nią i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]