[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamiast jaja sadzonego dostanę skórzany kapeć, przybiję go tu do ściany, jako przestrogę dla
następnych gości... Chyba się rozumiemy, śliczniutka?...
Sznycel był niezły, a jajko o odpowiednim stopniu twardości. Kierowca prosił, aby
Max zwracał się doń per "Red", po czym usłyszał imię swego współbiesiadnika.
Max właśnie zgarniał za pomocą kromki chleba resztki żółtka z talerza, zastanawiając
się, co by tu wymyślić, aby pojechać na południe, gdy Red pochylił się ku niemu i zapytał
cicho.
- Powiedz mi, Max... Czy masz już jakieś konkretne plany, czy chciałbyś po prostu
zaczepić się w jakiejś płatnej robocie?
- Co?... Być może. A o co chodzi?
- Czy miałbyś coś przeciwko miłej podróży na południowy wschód?
- Południowy-wschód?!... Ależ tego właśnie mi potrzeba.
- Zwietnie. A zatem mam następującą ofertę: my, kierowcy, musimy zawsze jechać we
dwóch, albo po ośmiu godzinach każą nam przerywać podróż i drugie tyle odpoczywać.
Ponieważ z pewnych względów nie nogę sobie pozwolić na dłuższy postój, a mój kumpel
zapił się, nie mam nikogo. Za sto pięćdziesiąt kilometrów jest punkt kontrolny. Jeśli będę
sam, pożegnam się z ambitnymi planami.
- Ale ja nie mam prawa jazdy, Red. Cholernie mi przykro... Red odstawił filiżankę.
- No i bardzo dobrze. Nawet, gdybyś miał, nie byłoby ci potrzebne. Będziesz grał rolę
"kierowcy po służbie". Nikomu, poza sobą samym, nie odstąpiłbym sterów mojej Molly
Malone. Na razie jestem przytomny dzięki tabletkom i odkładam sen aż do Portu Ziemia... nie
wcześniej.
- Jedziesz do samego Portu Ziemia?
- Tak, oczywiście.
- Załatwione!
- Zwietnie. Cała sprawa jest banalnie prosta: za każdym razem, gdy będziemy mijali
punkt kontrolny, ładujesz się do łóżka i udajesz, że śpisz. Poza tym niczego od ciebie nie
żądam. Aha... możesz mi pomóc w Oke City... mam kilka klarnetów do wzięcia... oczywiście
dostaniesz ode mnie jedzenie. Zrozumiano?
- Tak jest.
- A zatem nie ma na co czekać, tylko w drogę. Muszę ruszyć pierwszy, zanim wyjadą
inni. Nigdy nie można być pewnym, czy gdzieś tu nie kręcą się gliniarze.
Rzucił na stolik wymięty banknot i nie czekając na resztę ruszył ku drzwiom.
Molly Malone miała sześćdziesiąt metrów długości oraz opływowe kształty. Z
pewnością zastosowano tu napęd negatywny - Max był o tym przekonany jeszcze zanim
zobaczył stery. Gdy zaczęli się unosić, wskaznik wysokości podskoczył do kreski oznaczonej
dziesiątką, gdy jednak wtoczyli się na autostradę, wskazówka opadła do szóstki i tak już
pozostała.
- Odrzut pracuje zgodnie z prawem wzajemności regularnej - wyjaśniał Red - Im
silniejsze podmuchy wiatru uderzają w maszynę, tym mniej paliwa potrzebuje. Tak samo im
szybciej jedziemy, tym bardziej jesteśmy bezpieczni. Red zapalił papierosa i wsparł się o
stery.
- Lepiej będzie, mój chłopcze, jeśli pójdziesz do bunkra. Od punktu kontrolnego dzieli
nas zaledwie czterdzieści mil. "Bunkier" był po prostu czymś w rodzaju skrzyni, przyrzuconej
deską, a znajdował się z tyłu, za siedzeniem kierowcy. Max wczołgał się do środka i owinął w
koc. Red dostarczył mu czapki ze znaczkiem firmowym.
- Wciągnij to sobie aż na uszy, ale zrób tak, by guziczek był z dala widoczny.
Max wiedział, że jest to oznaka jego gildii. Bez chwili zwłoki zrobił to, co mu kazano,
Wtem wiatr ucichł i silniki zamilkły. Pojazd opuścił się na drogę. Ktoś otwarł drzwi.
Max, zagrzebany po uszy w "bunkrze", wolał nie wychylać głowy i markował sen, tak,
jak mu polecono. Nie widział więc, co się działo, tylko słyszał stłumione pudłem głosy.
- Jak długo siedzi pan przy kierownicy?
- Od śniadania w motelu Tony'ego.
- Coo? A jak to się stało, że ma pan tak zaczerwienione oczy?
- Choroba zawodowa. Przy takim trybie życia to zupełnie normalny objaw. Może chce
pan jeszcze obejrzeć mój język?... Kontroler przeszedł nad tą propozycją do porządku
dziennego.
- Pański kolega zapomniał podpisać się w książce jazdy...
- Co pan mówi?... A może mam go obudzić, żeby naprawił ten niewybaczalny błąd?
- Nie, nie... Proszę to zrobić za niego. Ale niech w przyszłości nie będzie zbyt
roztargniony. Nie wszyscy mają dobre serce...
- W porządku.
Molly Malona znowu dzwignęła się do góry i ruszyła przed siebie. Max wyjrzał ze
skrzyni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]