[ Pobierz całość w formacie PDF ]
związku. To Włoszka chciała ślubu. Czyżby porzuciła
nadzieję? Ale na co? A może choroba dziadka uświadomiła
jej, że nie jest odpowiednio zabezpieczona?
- Czy Francescą cię kocha? - spytałam. Uśmiechnął się.
- Na swój sposób, moje drogie dziecko.
- Ale... czy to wystarcza?
- O, tak.
- Ale - nie ustępowałam - czy jest jakiś powód, żeby...
- To już nie ma znaczenia - przerwał mi. - Chodz,
wracajmy już. Mam ochotę dołożyć ci w szachach.
%7łałowałam, że nie udało mi się powiedzieć dziadkowi
tego, co wiedziałam. Myślałam nad tym bardzo głęboko
następnego dnia, gdy jechałam do Lochair, by odebrać
dokumenty z banku.
Gdy rozkładałam te papiery na stole w moim domku,
miałam nadzieję, że w końcu rozwikłam tajemnicę, która
otaczała Siedzibę i Zmierć ojca. Stare dokumenty okazały się
bardzo zajmujące. Zanurzyłam się w zdarzeniach sprzed
dwustu lat, gdy handlarz niewolników Falcon wysadził partię
Murzynów na tych nagich skałach i popędził tłumek przez
tunel Crying Cove. Jakże nienawidziłam tego człowieka,
który, niestety, był moim przodkiem.
Przewracałam rachunki sprzedaży i rachunki za materiały
budowlane na Wielki Dom. Stół zaścieliły niezliczone
dokumenty: akty własności, potwierdzenia kupna i tym
podobne. Z wolna zaczął mi się rysować kształt mojej
przyszłej pracy magisterskiej.
Dopiero po pewnym czasie, gdy oderwałam się od lektury
i powróciłam do prześladujących mnie pytań i wątpliwości,
mogłam ogarnąć całość zgromadzonej przeze mnie wiedzy. W
świetle tego, co przeczytałam, gorące pragnienie kuzyna, by
dostać w swe ręce te papiery, było całkowicie bezsensowne.
Kolejny raz rozłożyłam przed sobą niedokładny plan
tunelu, który znajdował się w kopercie razem z resztą
papierów. Zauważyłam, że było tam wiele poprzecznych
tuneli i komór. Znajdowały się w połowie głównego przejścia.
Przypomniałam sobie, że Neil wspominał kiedyś o
blokujących tunel skałach. Nie wiedziałam tylko, w którym to
było miejscu. Nie miałam wątpliwości, że Hugh przebadał już
dostępną część podziemi. Zatem to, czego szukał, musiało się
znajdować w odciętej części. Dziadek mówił, że mój ojciec
odkrył coś w Crying Cove. Czyżby młody Pevensey
orientował się, co to takiego było?
Gdy zaczęłam zbierać porozrzucane papierzyska, moje
myśli skierowały się ku Włoszce i jej dziwnemu zachowaniu.
Jeśli, tak jak podejrzewałam, to ona przeszukała moje rzeczy,
to czego mogła szukać? Odrzuciłam myśl, że interesowały ją
perły. Z pewnością znała legendę o klątwie i bez wątpienia
była zbyt przesądna, by chociaż tylko dotknąć tego
niewinnego klejnotu. Szczególnie teraz, gdy spodziewała się,
że zostanie członkiem rodu Falconów.
Złożyłam plan i zaczęłam wkładać dokumenty do dużej
koperty. Zawadziły o coś. Sięgnęłam do środka i wyjęłam list,
zaadresowany do Francesci.
Ważyłam go przez chwilę w ręce. Mój niepokój wzbudził
charakter pisma, którym napisano słowa zdobiące prosta
kopertę. Wydawał mi się znajomy. Może tego szukała? A jeśli
tak, czy powinnam dać jej go teraz? Instynkt ostrzegł mnie, by
tego nie robić. Okazja sama się nadarzy. Ale za żadne skarby
nie mogłam dopuścić, by naszyjnik i ten list wpadły w łapy
kuzyna. Jedynym bezpiecznym miejscem, w którym mogłam
ukryć te przedmioty, była, jak mi się wydawało, moja
szkatułka na biżuterię. Tam też schowałam te cenne skarby.
Neil wrócił poprzedniego wieczora. Pośpieszyłam, aby się
go poradzić.
Zapukałam do drzwi i weszłam.
- Cześć, Rosie! - Gospodarz studiował stertę fotografii,
zalegającą stół. - Nie wiem, co z tym zrobić - powiedział. -
Spójrz! Te ptaki zazwyczaj budują gniazda u podnóża klifu, a
tutaj masz je prawie na samej górze. Jest to tak niezwykłe, że
daliśmy znać instytutowi meteorologicznemu.
Akurat w tym momencie dziwne zachowanie tych
zwierząt za bardzo mnie nie interesowało,
- Neil - przerwałam mu obcesowo - zaprowadzisz mnie
do tunelu?
Odłożył zdjęcia i spojrzał na mnie twardo.
- Po co?
- Hugh chce koniecznie dostać te dokumenty. Jest tu plan
podziemi. Chciałabym je sprawdzić, zanim pożegnam się z
tymi papierami. - Rozłożyłam niewyrazny szkic na stole.
- Nic nie widzę - narzekał Neil.
- Proszę - upierałam się.
W chwili, gdy otworzył piwnicę i zaczęliśmy schodzić
zniszczonymi schodami w dół, zaczęłam żałować swego
uporu. Nie byłam już taka pewna, że moje poszukiwania nie
okażą się niebezpieczne. Nie tylko dla mnie, ale także dla
moich bliskich.
Lamont szedł przede mną, oświetlając drogę latarką. Na
dole znajdowały się trzy duże pomieszczenia piwniczne. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]